Gry mobilne: tak samo dobre, jak klasyki na PC czy konsolę?


Od pewnego czasu branża mobilna zaczęła rosnąć w siłę. Jej procentowy udział w ruchu sieciowym już dziś znacząco przewyższa ruch, jaki generują komputery stacjonarne i laptopy. Czy kolejnym segmentem rynku, jaki wchłonie segment mobile, będą gry? Dyskutowałbym.


Słowem wstępu…

Gram w gry. Tak, przyznaję się do tego w pełni otwarcie. Kiedyś, kiedy szczytem awangardy na smartfonie był kultowy Snake od Nokii, zagrywałem się w gry z serii Fifa czy pierwszą i drugą Europę Universalis. W pamięci zapadł mi oczywiście Starcraft, C&C: Red Alert czy absolutnie genialny Earthsiege 2 od Sierry. Cytując klasyka: kiedyś to było 🙂 Świat poszedł do przodu, a wraz z nim gry. Podejrzewam, że wielu z Was zgodzi się ze stwierdzeniem, wedle którego skok w jakości grafiki nie zawsze szedł w parze z realną grywalnością.

No, ale mimo tego drobnego mankamentu, wciąż można było znaleźć ciekawe tytuły. Pojawiły się pierwsze w miarę sensowne konsole, które też tchnęły w ten segment rynku wiele dobrego. Gry na wyłączność, kooperacja sieciowa, którą znacząco rozpowszechnił Counter Strike czy Call of Duty: Modern Warefare, to prawdziwe perełki, przy których czas mijał bardzo szybko. Zabawne, ale chyba to właśnie dzięki grom zrozumiałem, na czym polega ta cała teoria względności. Trzy godziny przy ulubionej grze mijały zaskakująco szybko. Te same trzy godziny w pracy…no cóż, niekoniecznie 🙂

Tak czy owak, wreszcie przyszedł czas na rewolucję w świecie smartfonów. Można wysnuć dość odważny, ale chyba zgodny ze stanem faktycznym wniosek, iż gry na telefony komórkowe zaczęły dynamicznie rozwijać się wtedy, kiedy ostatecznie pożegnaliśmy Symbiana i podobne mu wynalazki. Android zrobił tutaj naprawdę wiele dobrego. Niestety, ale każdy dobry pomysł na to do siebie, że można go zepsuć, wypaczyć.

Mikropłatności…

Znacie ten podrzędny podgatunek gier, który często określamy mianem Pay to win? Niestety, ale wraz z postępem technologii w zakresie gier mobilnych, plaga tego typu tytułów dosłownie zalała Sklep Play. Zaczęły pojawiać się nawet i niezłe tytuły, które w dużej mierze zabijała chciwość wydawców. Tylko przez grzeczność nie wymienię tu wielu fajnych gier, które tam mocno ukierunkowały się na mikropłatności, że gracze, którzy grali bez wsparcia tego typu byli w zasadzie skazani na porażkę.

Już nawet nie chodziło o to, żeby nie pojawiały się w tych grach reklamy. Naprawdę, jestem wielkim entuzjastą uczciwego wynagradzania twórców za ich trud i pracę, jednak zawsze chciałem, aby odbywało się to na nieco innych zasadach. Rozumiem, że mikropłatności są lepsze niż wersje demo czy triale, które blokują dostęp do części gry po przejściu na przykład kilku czy kilkunastu poziomów, jednak wielu deweloperów najwyraźniej nie robiło sobie absolutnie nic z osób, które miały takie samo zdanie, jak ja.

Żeby było jeszcze ciekawiej, wraz z czasem, mikropłatności stały się w pewnym sensie nieco bardziej zaawansowane pod kątem inżynierii społecznej. Zdarzają się gry, gdzie nie kupujemy już tylko jakichś skórek czy dodatkowych narzędzi, ale prawo do wykonania kilku czy kilkuset ruchów więcej w ulubionej platformówce. Naprawdę, wielkim majstersztykiem jest przekonanie ludzi do tego, żeby na te kilka ruchów ekstra wydali prawdziwe pieniądze. A jednak to się komuś udało.

Gry na smartfonie? Jasne, bardzo chętnie

Wiecie, w czym tkwi największy atut gier ze Sklepu Play? W tym, że jest ich bardzo, bardzo dużo. A jeśli połączymy to z coraz szybszymi łączami sieciowymi, to w linii prostej możemy wywnioskować, że przecież nic nie stoi na przeszkodzie ku temu, aby przetestować jak największą ilość tytułów. I to jest kluczowy element taktyki, jaką obrałem. Wielu tytułom daję szansę, jednak gdy nie muszę, nie rejestruję się zbyt szybko. Konto gościa i koniec, nie zamierzam płacić swoimi danymi za produkt, którego nie jestem pewien.

Jeśli widzę, że już na początku zabawy gra zachęca mnie do kupowania wirtualnej waluty za prawdziwe pieniądze, rozstajemy się. Nie pomoże dobra grafika czy ciekawa fabuła. I nie, nie uważam się za skąpca. Jeśli jakiś tytuł jest ciekawy, to chętnie w ciemno zapłacę za pełną wersję i zdarza mi się tak robić. Dobrym przykładem jest mobilny Football Manager czy płatny Football Chairman, który najzwyczajniej w świecie bardzo do mnie przemawia. Płacę raz i mam grę wolną od reklam i mikropłatności. I tak to powinno wyglądać.

Niestety, ale tego typu praktyki wciąż nie zdarzają się zbyt często. Odnoszę wrażenie, że największa fala tytułów Pay to win już przetoczyła się przez Sklep Play, jednak stwierdzenie, że takie tytuły są w defensywie byłoby przekłamaniem. Właśnie z tego względu, nie uważam, że gry mobilne są tak samo dobre jak tytuły na komputery czy konsole. O ile sterowanie w takim PUBG Mobile to mistrzostwo świata, o tyle łatwość w znalezieniu gry, która spełni oczekiwania, to wciąż przysłowiowa pięta achillesowa świata smartfonów.

I tak długo, jak długo się to nie zmieni. Zawsze wybiorę rozgrywkę na większym ekranie. Mimo tego, że na moim smartfonie można znaleźć wiele naprawdę ciekawych tytułów, nad którymi spędziłem dużo godzin.