Brand operatora w 2020 roku? Dla mnie to przeżytek


Jakiś czas temu wydawało mi się, że brand operatora to taka trochę transakcja wiązana. Jasne, na aktualizacje poczekamy sobie trochę dłużej, ale dostaniemy kilka aplikacji ekstra. Trochę czasu minęło i muszę stwierdzić, że obecnie określiłbym ów brand słowem „uwiązanie”.


Słowem wstępu…

Pamiętacie te wspaniałe czasy, gdy telefony komórkowe rywalizowały jeszcze ze smartfonami? Brand operatora jest jeszcze starszy. O ile sięgam pamięcią, kiedyś wykraczał on nawet poza oprogramowanie i producenci nie bali się podejmować takich zabiegów, jak przyklejanie swojego logo na telefonie. Miałem więc znaczek operatora na swoim Sony Ericssonie K800i. W obecnych czasach byłoby to absolutnie niedopuszczalne.

Zresztą, lista obostrzeń była o wiele większa. Często brand utożsamiało się – w pewnym sensie słusznie – z blokadą SIMlock. Mieliście kartę operatora X? No to mieliście „klucz” do swojego urządzenia. Chciałeś, drogi użytkowniku, zmienić reguły gry i przesiąść się na tańszą ofertę sieci Y? Było to wykonalne, jednak za ściągnięcie blokady operatorskiej swoje trzeba było zapłacić. Czy to w komisie, czy przez sieć, czy – o ironio – u operatora od którego chcieliście się odciąć. Taka trochę opłata na „do widzenia”.

Czym tak w zasadzie jest brand operatora?

Jak pisałem w poprzednim akapicie, brand operatora bardzo płynnie ewoluował. W 2019 i 2020 roku najpewniej objawia się on tylko animacją operatora widoczną podczas odpalania smartfona oraz kilkoma dedykowanymi aplikacjami. Tak myśli większość użytkowników. Niestety, ale sprawa ma drugie dno. Pamiętajcie o tym, że ów brand wpływa też na oprogramowanie na nieco głębszym poziomie.

Każdy z dużych telekomów działających w Polsce, który wydaje własny, zmodyfikowany, soft dostaje też swoją końcówkę Androida. Nie ma tutaj co wchodzić w szczegóły. Fakt jest faktem, i trzeba wiedzieć, że ta końcówka ma nie tylko wyglądać, ale i niesie ze sobą pewną odpowiedzialność. Odpowiedzialność za szybkie dystrybuowanie uaktualnień systemu, której wielu operatorów niestety nie jest w stanie udźwignąć. Działa to w dość prosty sposób.

Operator jest takim trochę pośrednikiem między Google a producentem telefonu, więc na przykład Samsungiem czy Huawei. Dla nas, użytkowników, oznacza to po prostu tyle, że oprogramowanie przechodzi w następujący sposób: Google -> producent smartfona -> operator GSM -> użytkownik. W tym samym czasie, wszyscy ci, którzy kupili urządzenie z wolnego rynku (na przykład z Komputronika) mają tę ścieżkę nieco krótszą: Google -> producent smartfona -> użytkownik. Widzicie różnicę? W dużym skrócie, przekuwa się ona na czas aktualizacji telefonu.

Czas… czas ma kluczowe znaczenie

Jak wspomniałem wcześniej, absolutnie pierwsze skrzypce gra czas wydawania oprogramowania. Jeśli chodzi o zwykłe, comiesięczne uaktualnienia Androida, to jeszcze można operatorowi trochę wybaczyć. Ironia losu polega na tym, że mój brandowany telefon obecnie bazuje na zabezpieczeniach z października 2019 roku. Jak można łatwo policzyć, mamy już luty, więc dobrze widać, że ten dodatkowy „pośrednik” dość mocno spowalnia całą sprawę.

A co, jeśli po drodze wpadnie jakieś uaktualnienie, które ma na szybko załatać krytyczną, zagrażającą użytkownikom lukę? Cóż, wtedy robi się poważny problem. Albo operator się zepnie w sobie i wypuści nowe oprogramowanie szybko…albo nie. To taka trochę gra losowa. Przynajmniej takie mam doświadczenia z moim obecnym telekomem. Jeśli aktualizacje mają dla Was kluczowe znaczenie, to lepiej celujcie w urządzenia wolne od brandu operatora.

Mam takie wrażenie, że w erze internetu LTE, gdy stoimy u bram ery 5G, te wszystkie aplikacje operatorskie spokojnie moglibyśmy pobrać sobie sami w kilka minut. A nawet niech się pobiorą zdalnie, co tam, mniejsza z tym. Czas, jaki byłby ku temu wymagany to kilka chwil. Zabawa w ściąganie brandu potrafi iść w godziny i może angażować trochę gotówki. Właśnie z tego względu, nawiązując do tezy, jaką postawiłem w temacie tego felietonu, brand operatora to przeżytek. I bardzo bym chciał, żeby Google dostrzegło to zjawisko i wreszcie zaczęło z nim walczyć.