Huawei Mate 10 Lite – recenzja piękności na każdą kieszeń

Huawei Mate 10 Lite – recenzja piękności na każdą kieszeń

Rynek rozkochał się w formacie wyświetlacza 2:1, który producenci z różnych zazwyczaj sobie znanych względów nazywają formatem 18:9. Pomijając jednak tę matematyczną zawiłość, dotychczas większość smartfonów pozornie bezramkowych miało jedną wadę, jaką była cena. Na szczęście na rynek wkroczył Huawei, rozejrzał się i… pozamiatał, wypuszczając Mate’a 10 Lite. Zapraszam Was na recenzję tego urządzenia.


Obudowa, zastosowane materiały, jakość wykonania

Huawei poszedł na całość. Firma wdrożyła do urządzenia z półki medium materiały, których nie powstydziłby się nie jeden flagowiec. Dominuje metal, który z dużym powodzeniem można rozpatrywać jako tworzywo matowe, które ściąga smugi i nasze odciski palców w bardzo niedużym stopniu. Dzięki zastosowaniu tego właśnie tworzywa, urządzenie zazwyczaj wygląda bardzo schludnie i elegancko, co w połączeniu z pięknym, świetnie zagospodarowanym frontowym panelem pozwala odnieść wrażenie obcowania z produktem klasy premium.

Rozmieszczenie portów nawigacyjnych jest bardzo standardowe, jednak w tym miejscu firma zgarnie ode mnie dużego plusa oraz całkiem pokaźny przysłowiowy prztyczek w nos. Plus za ulokowanie i rewelacyjną kulturę pracy skanera, przez co z tak dużego urządzenia korzysta się naprawdę o wiele, wiele łatwiej i przyjemniej. Minus za abstrakcyjnie wręcz wystającą matrycę aparatu, co – jak można zobaczyć na zdjęciach – wygląda wręcz kuriozalnie.

Jest to o tyle dziwna zagrywka, że do tej pory firma zazwyczaj starała się minimalizować obramowanie aparatu. Tak było w Huawei P9, P10, nawet poprzednia generacja Mate’ów nie oddawała klientom tak mocno zaakcentowanej optyki głównej. Narzekam na to z tego względu, że obawiam się o to, czy ten właśnie element nie będzie narażony na ściąganie rys. Podczas moich testów wszystko było w porządku, jednak pewniej czułbym się z optyką nieco lepiej wkomponowaną w bryłę urządzenia.

Ekran

Co tu dużo pisać, jest wręcz bajecznie. 5,9 cala, zadowalająca rozdzielczość Full HD+ oraz całkiem dobre kąty pod słońce, jak i poziom jasności maksymalnej. Słowem, do tego właśnie momentu jest to wręcz książkowy przykład na to, jak stworzyć świetny ekran w formacie 18:9 w smartfonie, który nie kosztuje kroci. Jest jednak pewien element, gdzie Huawei postanowił najwyraźniej zaoszczędzić nieco grosza.

Tym właśnie elementem jest brak warstwy ochronnej Gorilla Glass. Jeśli kupicie to urządzenie, szczerze zachęcam Was, aby zabezpieczyć je folią bądź szkłem hartowanym. Ekran zajmuje całkiem dużą powierzchnię frontowego panelu, toteż siłą rzeczy jest bardziej narażony na ewentualne usterki mechaniczne. Folia nie kosztuje majątku, a może dać wiele. Zaledwie kilka dni temu folia ochronna uchroniła mój prywatny smartfon – po ściągnięciu konstrukcji z ekranu okazało się, że drobne kawałki żwiru wbiły się właśnie w folię, nie w ekran.

Podsumowując moduł wyświetlacza, jestem skłonny go pochwalić. Mimo braku szkła ochronnego jest to udana próba zawojowania średniej półki cenowej, która wypadła w Mate 10 Lite nad wyraz dobrze. Chyba sam nie spodziewałem się po tym urządzeniu tego, że będzie prezentować się tak elegancko i stylowo, a jednocześnie będzie sobie bardzo ładnie radzić z pracą pod słońce. To kawał dobrej, zadowalającej konstrukcji, tak po prostu.

Bateria

W przeciwieństwie do Mate 10 i Mate 10 Pro (już testujemy! 😉 ) urządzenie nie może chwalić się ogniwem o pojemności 4000 mAh. Jest nieco skromniej. 3340 mAh to wszystko na co możecie liczyć. Taka pojemność akumulatora zazwyczaj pozwalała mi na mniej więcej półtora dnia pracy. Gdybym korzystał z telefonu nieco bardziej oszczędnie myślę, że dwa dni, to byłaby górna granica, na jaką można tutaj liczyć. Jest to wynik zadowalający.

W ujęciu baterii radzę Wam pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, z domyślnej pudełkowej ładowarki smartfon ładuje się długo, bo niespełna trzy godziny. Po drugie natomiast, mamy tutaj archaiczny jak na obecne realia port micro-USB i naprawdę trudno mi zrozumieć, dlaczego producent nie postawił na nowoczesne USB-C. Wydaje się jednak, że odpowiedź leży w nazwie urządzenia, a dokładniej w słowie Lite.

Pochwalę też Menedżera telefonu, w ramach którego macie do dyspozycji kilka sposobów na oszczędzanie i optymalizację Waszych baterii. To świetna aplikacja, którą Huawei rozwija z powodzeniem od dłuższego czasu. Jeśli macie ambicję na pobicie moich wyników na baterii, myślę że ta aplikacja może być dla Was bardzo pomocnym narzędziem.

System i wydajność

Huawei rozwija swoją autorską nakładkę na Androida – Emotion UI, którą większość z Was zapewne kojarzy raczej pod nazwą EMUI. Nie mogło zabraknąć jej w tym urządzeniu. A owa nakładka pracuje pod kontrolą Kirina 659 oraz grafiki Mali T-830, 4 GB RAM i aż 64GB na pliki wraz z opcją rozbudowy dzięki slotowi na kartę SD. Na papierze wygląda to całkiem dobrze i trzeba tu dopowiedzieć, że w codziennym użytkowaniu smartfon radzi sobie dobrze.

Nie dajcie jednak się zwieść jego pięknej bryle i ekranowi, które – zwłaszcza wizualnie – przynależą do świata flagowców. To średniak, który naturalnie pozwala pograć w średnio zaawansowane graficznie tytuły, jednak duża ilość aplikacji tła i potężne, bazujące na złożonej grafice gry z Google Play, to już nie jest jego świat. Tytuły te zazwyczaj włączą się i nawet można pograć, jednak spadki wydajności grafiki bądź jej zaniżanie to rzeczy przed którymi raczej nie można uciec.

Podoba mi się kilka ciekawych rozwiązań w ramach interfejsu EMUI, które mogą Wam pomóc jeszcze bardziej dopasować wyświetlacz pod Wasze preferencje. Mamy na przykład wydzieloną aplikację, gdzie możemy sobie wybrać, które programy będą włączać się w formacie 18:9, czyli w trybie „bezramkowym”, a które w typowej rozdzielczości, wraz z zachowaniem zauważalnych wtenczas, czarnych obramowań. To ciekawe podejście, które daje Wam wybór.

Mamy zachowaną dolną belkę nawigacyjną z poziomu ekranu blokady, jest też gest który pozwoli Wam zmniejszyć obszar roboczy ekranu, tak zwany tryb obsługi jedną dłonią. To kolejne ciekawe narzędzie, które powinno docenić wielu z Was. Polecam Wam pogrzebać w menu urządzenia nieco szerzej, bowiem EMUI to kawał bardzo rzetelnie spasowanego oprogramowania, które oferuje naprawdę wiele ciekawych opcji.

Biometryka

Skaner jest wręcz wzorowy w swoim ulokowaniu jak i działaniu. To wszystko, co musicie o nim wiedzieć. Nic nie jest tu zostawione przypadkowi i naprawdę, w każdej sytuacji mogłem spokojnie sięgnąć do czytnika bez obawy o to, że Mate 10 Lite wyślizgnie mi się z ręki. To niesamowity komfort, który docenicie już po kilkunastu minutach obcowania z tym modułem. Jestem tego pewien.

Żeby zamknąć temat skanera, dopowiem też, że oddaje on wiele genialnych funkcji. Z jego użyciem możemy:

  • wykonywać zdjęcia bądź kręcić wideo,
  • odbierać połączenia telefoniczne,
  • wyłączać alarm – świetne, polecam 😉
  • nawigować paskiem powiadomień,
  • przeglądać zdjęcia w domyślnej aplikacji galerii.

Pozwala on także dostać się do tak zwanego folderu „Blokada z magazynem”, czyli de facto, folderu prywatnego, co również jak najbardziej powinniście docenić. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że tak duża ilość zastosowań skanera czyni z Huawei – w tym ujęciu – jednego z liderów mobilnego rynku smartfonów.

Aparat i multimedia

Mamy tu specyficzną, podwójną matrycę główną. Ciekawostką fakt, że Huawei postawił również na dwie kamerki do zdjęć typu selfie. A wszystko po to, aby ładnie rozmywać tło z wykorzystaniem jakże modnego efektu bokeh. Streszczając – kamerki selfie radzą sobie dobrze. Skupmy się jednak szerzej na optyce głównej. 16 Mpx + 2 Mpx, a obie oczka aparatu mają przeciętny parametr światła F/2.0. Nie są to tym samym matryce zbyt jasne, ale jeszcze ich nie skreślajcie.

W dobrym świetle do zdjęć nie można doczepić się w niemal żadnej kwestii. Świetne kolory, ładne łapanie cienia, nie ma tu też tendencji do przepalania nieba, co tylko i wyłącznie działa na korzyść nowego budżetowego Mate’a 10 Lite. Aplikacja aparatu oddaje kilka ciekawych trybów w ramach środkowej karty nawigacyjnej. Zwracam Waszą uwagę na takie narzędzia, jak:

  • tryb małej przesłony, który ma na celu zwiększyć efekt głębi ostrości,
  • tryb portretowy, który pozwala na włączenie efekt rozmytego tła – bokeh,
  • tryb ruchomego zdjęcia – urządzenie tuż przed i po zrobieniu zdjęcia nagra krótki film.

Nie wszystkie tryby podbiły moje serce, jednak zakochałem się w narzędziu, które w ramach galerii pozwala edytować efekt i punkt ostrości efektu bokeh po wykonaniu zdjęcia. To genialna sprawa. Zrobiliście zdjęcie, wracacie do domu i widzicie, że można był jednak coś tam ustawić trochę lepiej. Zatem na spokojnie, bez dramatyzowania, siadacie w fotel i edytujecie siłę efektu bokeh, mając także sposobność skorzystania z kilku fajnych filtrów. Proste i użyteczne. Można tylko chwalić.

W nocy oczywiście są aparaty lepsze, toteż nie liczcie na fajerwerki, jednak spokojnie mogę sklasyfikować fotki nocne z nowego urządzenia od Huawei jako średnie, wystarczające. Dokładnie takie samo zdanie mam o materiałach wideo. Maksymalna rozdzielczość, to Full HD. Nie ma tu mowy o stabilizowaniu obrazu, toteż starajcie się nie biegać, rejestrując jakieś nagrania, bo z pewnością nie pomoże to Wam w wykręceniu dobrej jakości filmów. Mimo tych drobnych mankamentów, spokojnie stwierdzam, że aparat oferuje wiele i jest po prostu dobry w swojej cenie.

Łączność, moduły

Pochwalę dodanie długo wyczekiwanego wsparcia dla obsługi dwóch kart  SIM, z tym, że jest to hybrydowy Dual-SIM, co warto mieć na uwadze. Jakość rozmów, trzymanie sygnału GPS  radziły sobie po prostu dobrze. Pochwalę jakość modułu WiFi a także kulturę realizowania połączeń audio – wszystko w porządku. Telefon nie wspiera NFC, co należy uznać za sporą wadę.

Podsumowanie

Huawei Mate 10 Lite to jeden z moich faworytów w cenie do 1500 złotych na najbliższe dwa-trzy kwartały i nie kryję się z tą opinią. Ludzie kupują oczami, a nowy produkt tej firmy jest po prostu sexy. I to jego główna, acz nie jedyna zaleta. Dobra, metalowa obudowa, dobry ekran (ach, gdyby tylko było to szkło Gorilla Glass, to napisałbym, że świetny) i zadowalająca wydajność, to recepta na sukces na specyficznym polskim rynku, gdzie cały czas wielu odbiorców kupuje zwłaszcza relacją ceny do jakości.

Nie jest to smartfon idealny, ale sądzę, że w swojej klasie jest mu do tego ideału całkiem blisko. Jeśli odpuście brak szkła ochronnego i zainwestujecie w solidną folię, jeśli wybaczycie komicznie wystający ponad bryłę moduł aparatu głównego i niezbyt dobrej jakości brzmienie głośnika głównego, który na dodatek łatwo przykryć dłonią, jeśli wreszcie odpuścicie NFC, to dostaniecie naprawdę udany produkt. I myślę, że z tymi kilkoma mankamentami warto się pogodzić, bo atutów nowemu Mate’owi 10 Lite nie brakuje.

Plusy/minusy

+ jasny, dobrze sobie radzący w codziennej pracy niemal bezramkowy ekran,

+ hybrydowy Dual SIM,

+ dobra w tej klasie urządzeń kultura pracy,

+ zadowalająca wydajność baterii,

+ sporo ułatwień i ciekawych funkcji w ramach interface’u EMUI,

+ wybitny skaner odcisków palców,

+ solidna, elegancka i zazwyczaj całkiem odporna na palcowanie się, metalowa obudowa

 – brak NFC to spora wada, jednak tylko dla pewnego kręgu odbiorców,

– bateria ładuje się długo – na zwykłej ładowarce około 3 godzin,

– brak warstwy ochronnej Gorilla Glass – warto zainwestować w folię bądź szkło ochronne

– niezbyt praktyczne ulokowanie głównego głośnika – banalnie łatwo przykryć go dłonią, na przykład gdy gramy w gry w orientacji poziomej.