Motorola E6 Plus – recenzja budżetowca z pazurem

Motorola E6 Plus – recenzja budżetowca z pazurem

Motorola już od jakiegoś czasu pokazuje, że bardzo pewnie czuje się w niższej półce średniej. Poprzednia generacja smartfonów z linii E została przyjęta przez rynek bardzo ciepło. Czy tegoroczna Motka E6 Plus jest godnym kontynuatorem serii? Tego dowiecie się z recenzji, do której już teraz serdecznie Was zapraszam.


Obudowa, użyte materiały, jakość wykonania

Dominują plastiki. To fakt. A cytując klasyka, fakty to najbardziej uparte rzeczy pod słońcem. Należy jednak pamiętać o tym, że E-szóstka Plus sprawia wrażenie urządzenia, które kosztuje o dobre kilka stówek więcej niż na sklepowych wystawach. Doceniam też relatywnie niewielką wagę smartfona, która wynosi tylko 149 gramów. Widać tu dość dobrze, że względem poprzednika producent osiągnął duży progres. Dla ciekawskich mogę jedynie zostawić tu informację o tym, że Motorola E5 Plus ważyła aż 197 gramów.

Rozmieszczenie portów funkcyjnych nie zaskoczy Was dosłownie niczym. Przynajmniej wtedy, gdy tylko rzucicie na telefon okiem i nie przyjrzycie mu się dokładnie. Lewa ściana jest niezagospodarowana. Na górze mamy portu audio 3,5 mm, a na prawej ramce czekają rozsądnie ulokowane klawisze regulacji głośności oraz przycisk Power. Wreszcie, z dołu czeka na Was jedno z niewielu rozczarowań, jakie niesie ze sobą ten smartfon – port ładowarki w standardzie microUSB. Powiało archeologią i 2017 rokiem, prawda?

W bliskim sąsiedztwie microUSB mamy pojedynczy, donośnie grający głośnik. Z tyłu czeka podwójny moduł aparatu głównego oraz skaner linii papilarnych z charakterystycznym logo firmy. Jak zawsze u Motoroli, w skład zestawu wchodzi też gumowy case, który pomaga chronić urządzenie. Teraz mały test na spostrzegawczość. Czegoś Wam tutaj brakuje? Podpowiem, że chodzi o rzecz bardzo oczywistą, nie o wynalazki typu port podczerwieni.

Pora na odpowiedź. Slot na kartę SIM oraz na kartę pamięci microSD. Gdzie się podziały? To chyba jedna z największych niespodzianek, jakie przyniosła z sobą Motorola E6 Plus. Te sloty odnajdziemy wewnątrz obudowy. Oznacza to, że możemy sobie zdemontować tylną ścianę i uzyskać w ten sposób dostęp do wymienionych wyżej slotów, a nawet do baterii. Genialna sprawa. Bardzo doceniam taką zagrywkę ze strony Motoroli. Producent zagrał va banque, efektem czego baterię w dowolnej chwili możemy wyjąć i na przykład podmienić na przygotowany wcześniej zamiennik.

…a zatem…

W trakcie moich testów obudowa spisywała się dobrze. Przez jakiś tydzień celowo zrezygnowałem z case’a dołączonego do zestawu i telefon podróżował ze mną zazwyczaj w kieszeni spodni. Nie zarysował się, jednak muszę zwrócić uwagę na to, że srebrna wersja kolorystyczna ma wybitne wręcz tendencje do palcowania się. Z tego względu polecam jednak zostawić sobie case’a na urządzeniu. Smugi są o wiele mniej widoczne, a gumowe tworzywo o wiele łatwiej doprowadzić do choćby względnej czystości.

Zobacz też: Motorola One Action – recenzja

Ekran w Motoroli E6 Plus

Producent już jakiś czas temu ostatecznie rozprawił się z niezbyt jasnymi wyświetlaczami, które być może kojarzą jeszcze posiadacze smartfonów z linii G5. Miło mi Was poinformować, że Motorola E6 Plus kontynuuje dobre trendy. Wyświetlacz jest jasny, cechuje się bardzo dobrym odwzorowaniem kolorów (które na dodatek możemy trochę podkręcić w ustawieniach), wygląda też całkiem nowocześnie. Chwalę sobie brak notcha, który został zastąpiony przez niezbyt nachalną w swoim wyglądzie, łezkę.

fot: własne

Ze względu na piękną, październikową pogodę, miałem możliwość sprawdzenia jakości tego ekranu w słoneczne dni. Mogę Was zapewnić, że jest naprawdę dobrze. Jasne, do flagowców trochę brakuje, jednak w swojej kategorii cenowej Motorola spokojnie może rywalizować ze swoimi rywalami jak równy z równym. Warto też docenić dość smukłe ramki. Oczywiście, „bródka” ulokowana pod wyświetlaczem mogłaby być trochę mniejsza, jednak w kwestii zagospodarowania frontowego panelu, jest naprawdę nieźle.

Urządzenie pracuje w relatywnie niskiej rozdzielczości HD+, a wyświetlacz wykonany jest w formacie 19,5:9. Kto śledzi poczynania tego producenta, zapewne wie, że Motorola jest jedną z dwóch firm, która stawia na „kinowy” format 21:9. Takie rozwiązanie możemy odnaleźć we wszystkich nowszych smartfonach z rodziny One. Najwyraźniej ktoś w firmie zadecydował, aby budżetowa seria E wciąż pozostała przy „starym” formacie 19,5:9. Nie uważam, aby to była zła decyzja.

Akumulator

Tu zaczyna się magia. Na papierze to ogniwo wygląda po prostu słabo. No bo jak inaczej nazwać pojemność baterii, która wynosi tylko 3000 mAh. To po prostu niewiele. Nie będę ukrywał, właśnie w tym ujęciu telefon zaskoczył mnie na wskroś pozytywnie. 8-9 godzin czasu na ekranie (SoT) jest jak najbardziej możliwe do wykręcenia. Przy moim użytkowaniu smartfona dawało to niemal gwarancję dwóch dni pracy z dala od ładowarki. No i dostęp do obudowy i możliwość podmiany baterii… rewelacja.

fot: własne

Niestety, ale nie mogę jednoznacznie pochwalić akumulatora. Nie będę jednak ukrywał, że wady tylko w niedużym stopniu rzucają cień na naprawdę świetną wydajność akumulatora. Ponarzekam na archaiczny standard microUSB, którego już niemal nie widuje się na rynku. Niezbyt dobrze prezentuje się też czas niezbędny do pełnego naładowania ogniwa. Potrzeba niemal czterech godzin. To sporo czasu. Mimo wszystko chcę raz jeszcze zaakcentować, że czas pracy na jednym cyklu ładowania jest zaskakująco dobry. Brawo!

System operacyjny

Od wyjęcia z pudełka smartfon pracuje na niemal czystym Androidzie 9 Pie. Firma nie zdecydowała się na certyfikowanie swojego produktu do Android One, co zapewniłoby mu aż trzyletnią politykę aktualizacji. Oczywiście, nie można wykluczyć, że Motorola nie zapomni o swoim telefonie i na własną rękę będzie wydawać dla niego kolejne łatki bezpieczeństwa. Powiedziałbym, że to wariant bardzo prawdopodobny. Mam w domu leciwą Motkę G6, która wciąż jest aktualizowana.

W chwili, gdy piszę dla Was tę recenzję, smartfon bazuje na sierpniowych łatkach zabezpieczeń. Jak na budżetowca, jest to wynik całkiem niezły. Jako pewnego rodzaju ciekawostkę należy też rozpatrywać brak aplikacji Moto, którą producent implementował niemal na każdym swoim telefonie. To dość ciekawa, a zarazem niespodziewana zagrywka. Z charakterystycznych dla producenta rozwiązań szczęśliwie ocalała opcja „Podnieś aby wybudzić”, którą teraz można odnaleźć w zaawansowanych ustawieniach wyświetlacza.

  • Procesor: MediaTek Helio P22,
  • Pamięć RAM: 2/4 GB,
  • Pamięć na dane: 32/64 GB,
  • Dual SIM: tak, standby,
  • Wsparcie dla karty microSD: tak,
  • Łączność: Bluetooth 4.1, WiFi 802.11a/b/g/n,
  • NFC: nie.

O specyfikacji technicznej można mówić wiele. Warto zacząć od tego, że w sprzedaży są dwie wersje tego smartfona: 2/32 GB oraz 4/64 GB. Z oczywistych względów polecam dopłacić do wersji, która ma więcej pamięci RAM oraz miejsca na dane. Powinno zagwarantować Wam to nieco dłuższą żywotność smartfona. Motorola E6 Plus pracuje pod kontrolą MediaTek’a Helio P22. Nie jest to układ o wybitnej wydajności, ale do prostych gier na pewno wystarczy. Mogę Was też zapewnić o tym, że w codziennym użytkowaniu telefon radził sobie dobrze i nie łapał lagów czy spowolnień w działaniu. Kulturę pracy określiłbym mianem bardzo dobrej.

Zabezpieczenia biometryczne

Skaner – jak zawsze w Motorolach – działa bez zarzutu. W sumie mógłbym tutaj skopiować fragment dowolnej innej recenzji smartfona Motoroli swojego autorstwa. Świetna lokalizacja, rozsądne wymiary, błyskawiczne działanie i to w zasadzie zamyka nam temat tego modułu. Bardzo doceniam Motorolę za to, że pokazuje, że nawet w budżetowcach można zaimplementować skaner wysokiej jakości, który pomaga, a nie utrudnia pracę w typowym, codziennym użytkowaniu.

Co do technologii rozpoznawania twarzy, jest. Mało tego, działa, jednak do ideału trochę brakuje. Przypominam, że mówimy tu o budżetowcu z 8 Mpix kamerą selfie, więc nie nastawiajcie się na to, że ta technologia będzie działać idealnie po zmroku czy przy rozproszonym świetle. To się raczej nie stanie. W ciągu dnia, jasne, jest nieźle. Potraktowałbym tę funkcję jako pewnego rodzaju ciekawostkę, a następnie poleciłbym Wam powrót do naprawdę świetnie wyważonego skanera linii papilarnych 😉

Multimedia i aparat w Motoroli E6 Plus

Już jakiś czas temu Motorola podjęła dziwną i dla mnie nieco niezrozumiałą decyzję o przeniesieniu głośnika z frontowej tafli „na dół”, w bliskiej odległości względem modułu ładowarki. O ile akurat nie oglądacie materiałów VOD lub nie gracie w gry w orientacji poziomej, spoko, nie jest źle. Głos jest donośny i radzi sobie nieźle. Jeśli jednak chwycicie urządzenie oburącz, jest niemal pewnym, że stłamsicie część wydobywającego się dźwięku, który zacznie brzmieć nieco nienaturalnie. Motorolo, wróć do frontowego modułu głośnika, proszę!

Aparat główny to duet 13 Mpix (f/2.0) + 2 Mpix moduł pomocniczy do głębi. Zaskoczy Was nowa, dość mocno przebudowana aplikacja aparatu. Jak na Motorolę możemy tu wręcz mówić o rewolucji. Nawigacja między kartami jest teraz o wiele prostsza do wykonania. Po prostu „ślizgacie się” po ekranie od lewej do prawej, wybierając interesujące Was opcje. Możecie wybrać Panoramę, Wideo, Zdjęcia, Tryb Bokeh oraz Upiększanie.

Co ważne, każdy tryb ma swoje własne, dedykowane ustawienia, które znajdziecie w górnym prawym rogu. Jest ich sporo, dlatego też warto zapoznać się z nimi samodzielnie. Doceniam też wdrożenie prostego asystenta AI, czyli sztucznej inteligencji, która może pomóc Wam dopasować tryb aparatu do rzeczywistych warunków w jakich wykonujecie zdjęcia. Maksymalna rozdzielczość dla wideo to 1080p. W tej cenie, może być 😉

Zdjęcia uważam za zaskakująco dobre. Nie jest to rynkowa elita, ale jak na smartfon, za który trzeba zapłacić ~600 złotych, producent nie ma się czego wstydzić. Ku mojemu zdziwieniu, tryb Bokeh radzi sobie naprawdę nieźle. Fotki uznaję za w miarę ostre i ładnie odwzorowane. Producent nie przekombinował z filtrami i za to należy się duża pochwała. Jakość zdjęć spada po zmroku, jednak nawet wtedy nie jest źle. Jest przeciętnie. A w ujęciu łącznym – dobrze.

Moduły i łączność

Uwaga, nie ma NFC. I od razu uwaga numer dwa: już w chwili, gdy otwierałem prasówkę z informacjami o Moto E6 Plus, było więcej niż pewne, że tak będzie. Jeśli koniecznie chcecie mieć pod ręką płatności zbliżeniowe z użyciem telefonu, zainteresujcie się choćby starszą Motorolą G6 lub jednym ze smartfonów z serii Motorola One. Seria E to budżetowce, a nawet liberalna w kwestii stosowania NFC Motka nie zdecydowała się jeszcze zaprzęgać tego modułu do pracy w tych najniżej lokowanych produktach.

Na pewno polubicie Dual SIM’a, który działa w trybie Standby. To świetna sprawa i rzecz, którą zdecydowanie warto pochwalić. Nie sposób przejść też obojętnie obok slotu na kartę microSD o maksymalnej pojemności wynoszącej aż 512 GB. Dobre wrażenie zostawia też po sobie wbudowane radio FM. Nie narzekam na jakość trzymania sygnału, czy to operatora czy WiFi, uznając ją za dobrą, wystarczającą. Jeśli możecie żyć bez NFC, to Motorola E6 Plus oferuje wiele świetnych, dobrze działających trybów łączności. Zapewniam 🙂

Motorola E6 Plus – podsumowanie

„Nudziarz” – to była moja pierwsza myśl, gdy dopiero co otwierałem pudełko. Z pewną satysfakcją muszę odnotować, że moja pierwsza ocena nie była obiektywna. Teraz, po dwóch tygodniach z Motorolą E6 Plus nie uznaję jej a nudziarza, a za świetnie wycenione narzędzie, które oferuje naprawdę sporo. Doceniam pełen dostęp do baterii oraz świetne czasy na jednym cyklu ładowania, jakie można wykręcić z tym smartfonem.

Ekran jest jasny, specyfikacja techniczna zapewnia dobry komfort pracy, a czysty Android to dla mnie atut sam w sobie. Producent umiejętnie odchudził telefon, nadając mu przy okazji nieco bardziej nowoczesną, „dynamiczną” bryłę. Aparat nie wystaje niemal wcale, co również ląduje po stronie zalet. Do tego dodajmy świetny skaner oraz całkiem dobry aparat. Maraton pochwał domykamy dobrze wyważonym zapleczem komunikacyjnym.

Co z wadami? Jasne, są. Na szczęście nie ma ich zbyt wiele. Prztyczek w nos (po raz trzeci w tym tekście) za zastosowanie ładowarki w standardzie microUSB. Naprawdę, ja rozumiem, że mówimy o budżetowcu, jednak to nie powinno było się wydarzyć. Głośnik może i nie jest idealny, jednak na pewno nie gra cicho. Ot, taki średniak, który nadrabia obecnością portu słuchawkowego 3,5 mm. W tej cenie jest to naprawdę udana konstrukcja, którą zdecydowanie warto się zainteresować. Brawo, Motorolo!

Plusy i minusy:

+ świetna relacja ceny do oferowanych możliwości,

+ bardzo dobra wydajność w codziennym użytkowaniu,

+ genialna bateria, do której mamy pełen dostęp,

+ skaner linii papilarnych

+ nowoczesny wygląd,

+ ekran o rozsądnych parametrach

+ czysty Android

+ nowa, przebudowana aplikacja aparatu wygląda i działa naprawdę dobrze 🙂

 

– microUSB to wielkie nieporozumienie

– głośnik powinien wrócić na frontową taflę konstrukcji

– trochę szkoda, że nie ma aplikacji Moto, ale to bardziej sentyment niż wada 🙂