Motorola Moto G6 – czy warto kupić w 2019 roku? (recenzja po roku użytkowania)

Motorola Moto G6 – czy warto kupić w 2019 roku? (recenzja po roku użytkowania)

Motorola bardzo dobrze odnajduje się w półce średniej. Producent od pewnego czasu pokazuje, że można tworzyć konstrukcje ciekawe, które mimo niewysokiej wyceny oferują wiele możliwości. Jednym z takich smartfonów jest Motorola Moto G6, która debiutowała przed rokiem. Czy w 2019 roku wciąż warto kupić ten telefon?


Obudowa po roku użytkowania

Motorola dodaje do zestawów ze swoimi telefonami case’a, czyli plastikową obudowę. Nie inaczej sprawy mają się w przypadku Moto G6. Kupiliśmy to urządzenie dla osoby z rodziny i case został założony dopiero po jakimś czasie, który szacuję na 3-4 tygodnie od dnia zakupu. Chodziło o to, że telefon sam w sobie miał pewne tendencje do palcowania się, a traf chciał, że właścicielka zwracała na ten szczegół sporą uwagę.

Mogę Was zapewnić, że po roku użytkowania sam stałem się gorącym orędownikiem tego typu wynalazków. Nie dość, że telefon jest chroniony wręcz idealnie, to case z założenia świetnie amortyzuje różnego rodzaju upadki. Po roku od zakupu, gdy wyjąłem telefon by przyjrzeć się uważnie tylnej ścianie obudowy, nie znalazłem tam ani jednej ryski. Nie sposób też nie zauważyć, że case świetnie kamufluje wystającą obudowę aparatu.

Fot: własne

Jeśli mówimy o rozmieszczeniu portów, to nie zdążyło się ono zestarzeć zbyt mocno. Powiedziałbym, że Motorola Moto G6 nie zaskoczy Was zbyt mocno w kwestii rozmieszczenia portów nawigacyjnych. Jedyną ciekawostką jest to, że lewa ramka konstrukcji pozostała niezagospodarowana. Na górze mamy slot na dwie karty SIM i na kartę microSD. Po prawej, zgodnie z tradycją, klawisz regulacji głośności oraz Power. Całość wieńczy port ładowarki, na szczęście wykonany w nowym standardzie USB-C.

Z tyłu mamy podwójny i – jak na tę półkę cenową – całkiem niezły aparat główny: 12 Mpix (f/1.8) + 5 Mpix (f/2.2). Jak wspominałem wcześniej, obudowa aparatu mocno wystaje, więc warto na ten drobny szczegół zwrócić swoją uwagę jeszcze przed zakupem. Skaner powędrował na frontową taflę, znajdziecie go pod wyświetlaczem. Nad ekranem czeka donośnie grający, pojedynczy głośnik. Bardzo cenię tę lokację i nigdy tego nie ukrywałem. Jest ona dla mnie o wiele lepsza niż upychanie modułu głośnika obok slotu ładowarki.

Telefon jest poręczny, dobrze wyważony, a dzięki stosunkowo niedużej wadze, która wynosi tylko 167 gramów, niemal nie czuć go w kieszeni. Kończąc, podkreślę, że Moto G6 bez case’a miewa pewne tendencje do ślizgania się po niektórych powierzchniach, na przykład spodniach czy sofie, na której położyliśmy telefon. Case niweluje to zjawisko bardzo dobrze, choć – niestety – nie idealnie. Mimo wszystko, jak na telefon z rocznym przebiegiem, trudno się do czegoś przyczepić. Jest bardzo dobrze.

Wyświetlacz po roku użytkowania

Od razu mogę Was uspokoić, to matryca bazująca na IPS, więc o jakimś wypalaniu pikseli można zapomnieć. IPS to sprawdzona technologia, która po prostu jest odporna na tego typu atrakcje. Przynajmniej w Moto G6. Z perspektywy czasu dobre wrażenie zostawia też po sobie ekran, który pracuje w rozdzielczości Full HD+. Obecnie to niemal standard w tej cenie, jednak gdy urządzenie debiutowało na rynku, był to pewnego rodzaju wyróżnik. Motka postawiła na przekątną 5,7 cala, format 18:9 i szkło ochronne Gorilla Glass 3.

Fot: własne

Warto na chwilę zatrzymać się właśnie przy szkle ochronnym. O ile wiem, smartfon został zabezpieczony folią ochronną dopiero po kilku miesiącach użytkowania. Zasugerowałem taką decyzję właścicielce przed wyjazdem nad morze. Nie od dziś wiadomo, że ziarenka piasku potrafią oszpecić nawet najbardziej chroniony wyświetlacz. Do tego czasu ekran Moto G6 nie miał ani jednej ryski. Sprawdziłem. Widać więc dość dobrze, że moduł zniósł próbę czasu po prostu świetnie.

Nie jest to ekran idealny, o czym dobrze świadczy powiedzmy, że przeciętna jasność maksymalna. Nie jest ona wybitnie niska, jednak przez rok Motorola zdołała stworzyć telefony, które w tym ujęciu radzą sobie lepiej. Wystarczy tylko przywołać Moto G7 Power czy Motorolę One. Te telefony świetnie obrazują, że producent wciąż ewoluuje ze swoimi produktami. Kąty w Moto G6 (jak na 2019 rok) uznaję za dobre. Nie jest źle, ale też nie jest porywająco. Czwórka. Taką ocenę przyznałbym po czasie za ten ekran.

System operacyjny po roku użytkowania Moto G6

Dobrego producenta poznajemy po tym, że nie tylko tworzy telefon i wpuszcza go na rynek, ale następnie dba też o politykę aktualizacji. Z dużą satysfakcją mogę Wam teraz napisać, że Motorola Moto G6, która kosztuje tylko 500-600 złotych dostała już nowego Androida Pie. Mało tego, dostała to uaktualnienie już jakiś czas temu. Wiem też, że telefon jest stale aktualizowany pod kątem zabezpieczeń systemu. Ostatnie datowane są na lipiec tego roku. To bardzo dobry wynik.

Fot: własne

Przyznam szczerze, że gdy pomagałem w wyborze smartfona dla jego obecnej właścicielki, nie sądziłem, że jego kultura pracy będzie tak dobra. O ile wiem, urządzenie spowolniło może ze dwa razy, jednak zawsze pomagało dezaktywowanie aplikacji tła. Czytając w sieci komentarze o telefonach, które po roku zamulają dosłownie przy każdej okazji i mając w ręce G-szóstkę, trudno mi w to uwierzyć. Ot, magia niemal czystego Androida. Najwyraźniej czasem rozbudowane nakładki systemowe muszą uznać jego wyższość.

Żebyście jednak mieli pełen obraz aktualizacji smartfona, muszę zwrócić uwagę na to, że nawet poprawki bezpieczeństwa potrafią instalować się przez dobre 5-10 minut. Nie działa to tak, że telefon się resetuje, czekamy powiedzmy że te 60 sekund i wszystko wraca do normy. Pasek postępu instalacji jest leniwy i przemieszcza się dość wolno. Warto o tym wiedzieć, gdy wiecie, że akurat czekacie na jakiś ważny telefon. Czasem po prostu bezpieczniej uaktualnić urządzenie pod wieczór, gdy wszystkie ważne sprawy macie już załatwione.

Motorola Moto G6 – specyfikacja techniczna:

  • Procesor: Snapdragon 450,
  • Grafika: Adreno 506,
  • Pamięć RAM: 3 GB,
  • Pamięć na dane: 32 GB,
  • Karta microSD: tak, do 128 GB,
  • Dual SIM: tak, pełnoprawny slot,
  • Łączność: Bluetooth 4.2, NFC, GPS, WiFi 802.11 a/b/g/n, audio 3,5 mm

Urządzenie doczekało się przez ten rok instalacji wielu programów ze sklepu od Google’a. Ich ilość szacuję na lekko ponad 50. Wiem, że właścicielka raczej nie grywa w gry, jednak nie stroni od usług VOD, które także są zasobożerne i potrafią dać się we znaki wielu smartfonom. Zapytałem, czy wszystko działa dobrze. Działa. Wiem też, że bardzo ceni sobie ulokowany na froncie czytnik linii papilarnych, który jej zdaniem znajduje się w idealnym miejscu. Cóż, tu zdania będą podzielone 😉

Wydajność akumulatora po roku użytkowania

Producent zaimplementował tu ogniwo o pojemności 3000 mAh. To niewiele, zwłaszcza jeśli spojrzymy na zastosowanie rozdzielczości Full HD+. Jasne, trochę pomaga niemal czysta wersja Androida, jednak – jak pokazuje przykład Motoroli One Vision – niektórych cech specyfikacji technicznej nie da się oszukać. W przypadku Moto G6, czyli telefonu, który reprezentuje niższą półkę średnią, było wiadomo już od początku, że nie ma co liczyć na rekordowe czasy na jednym cyklu ładowania.

Urządzenie wita się z ładowarką mniej więcej raz na dzień, czasem raz na półtora dnia. Wiem jednak, że jest użytkowane dość intensywnie, a właścicielka nie stroni od wzmiankowanych już usług VOD czy social-mediów. „Półtora dnia” nie dla każdego znaczy jednak to samo. Postanowiłem wejść w ustawienia i zapoznać się z raportem o stanie baterii. Ten udzielił dość precyzyjnej odpowiedzi. Motorola Moto G6 średnio oferowała SoT (screen on time, czas pracy na ekranie) zbliżony do 5-6 godzin.

Czy skaner na froncie to atut?

Co do lokalizacji skanera odcisków palców, zdania będą podzielone. Mamy obecnie do czynienia z trendem przenoszenia tego modułu na obszar roboczy wyświetlacza. W tańszych konstrukcjach raczej preferuje się implementowanie go z tyłu, pod aparatem. Motorola poszła pod prąd, jednak miała w tym swój tajny plan. Chodzi oczywiście o Gesty Moto, dzięki którym skaner może przejąć część funkcji nawigacyjnych. W teorii brzmi to świetnie. A jak z praktyką?

Fot: własne

Posiadaczka urządzenia wiedziała o gestach, jednak od razu poprosiła mnie, abym je wyłączył. Preferuje klasyczny podział „na kwadracik, kółeczko i wstecz”. Tym samym, skaner po prostu musiał tylko i wyłącznie dobrze zczytywać odcisk palca i odblokowywać telefon. Zapytana, czy jest z niego zadowolona, przytaknęła. Pokazałem jej kilka telefonów, które mają ten moduł ulokowany z tyłu. Skonfigurowaliśmy nawet jej odcisk wzorcowy w Motoroli One i przeprowadziliśmy mały eksperyment.

Wynik był dla mnie dość zaskakujący. Ja zawsze wybrałbym skaner ulokowany na pleckach, podczas gdy właścicielka Moto G6 wybrała.. tak, nie mylicie się, swój telefon. Zapytana dlaczego, odpowiedziała, że prościej jej sięgnąć kciukiem pod ekran niż naciągać palec wskazujący, by odnaleźć moduł na tylnej ścianie telefonu. Podejrzewam, że jej opinia wynika z tego, że jest leworęczna. Nie sposób jednak nie zauważyć, że – w jej opinii – skaner odcisków palców zdał egzamin bardzo dobrze.

Aparat w Motoroli Moto G6 w 2019 roku

Gdy producent prezentował ten telefon, podwójny układ 12 Mpix + 5 Mpix to było coś całkiem ciekawego. Obecnie, w erze konstrukcji, które oferują optykę bazującą na 48 Mpix matrycy głównej, szału nie ma. Pokazuje to dość wyraźnie, że branża mobilna rozwija się bardzo szybko, a główną osią tego rozwoju są właśnie aparaty. Mimo wszystko, nie powiedziałbym, że Motka robi zdjęcia złej jakości. Z tego, co przeglądałem galerię zdjęć, wychodzą one powiedzmy że poprawnie, zadowalająco.

Zwracam też uwagę na to, że aktualizacja do Androida Pie wprowadziła kilka niewielkich nowości, które określiłbym mianem „niedużych usprawnień”. Czy tego chcemy czy nie, z takiej specyfikacji technicznej po prostu nie da się wyciągnąć cudów i telefon zawsze przegra z tym, co oferuje choćby Motorola One Vision czy smartfony od konkurencji. Ot, naturalna kolej rzeczy. Należy jednak docenić to, że ząb czasu nie nadgryzł tego aparatu zbyt mocno. Fotki oceniłbym na mocną czwórkę. Zwłaszcza w tej cenie urządzenia.

Łączność w Motoroli Moto G6

Największe brawa należą się za zastosowanie modułu NFC, który umożliwia realizowanie płatności zbliżeniowych. To świetna sprawa, bowiem nawet w 2019 roku wiele droższych telefonów wciąż nie oferuje tego standardu. Nie boję się stwierdzić, że Motka w tym aspekcie poniekąd zdołała wyprzedzić zdecydowaną większość rynku. Dobra wiadomość dla melomanów jest taka, że ocalał też port słuchawkowy audio 3,5 mm.

Ucieszycie się też na myśl o wsparciu dla dwóch kart SIM. Oczywiście można też rozbudować pamięć na pliki, co szczerze Wam polecam, bowiem 32 GB miejsca na dane to po prostu niewiele. Wiem, że urządzenie jest często wykorzystywane jako nawigacja. Właścicielka powiedziała mi, że telefon radzi sobie w tym ujęciu bardzo dobrze. Odwołując się do ceny, trudno znaleźć tu jakąś dużą słabostkę, prawda?

Motorola Moto G6 w 2019 roku – czy warto kupić?

Trzeba jakoś podsumować ten tekst. Nie ukrywam, że to podsumowanie będzie dla Motki dość przychylne. Jak się okazało, telefon zniósł próbę czasu naprawdę dobrze. Co ważne, mówimy tu zarówno o jego obudowie, jak i o polityce aktualizacji. Właśnie za ten drugi aspekt muszę producenta bardzo mocno pochwalić. Nie wiem, czy Moto G6 dostanie Androida Q, jednak gdyby tak się stało, to już naprawdę, czapki z głów 🙂

Fot: własne

Telefon nie ma czego się wstydzić w ujęciu modułów łączności. Mało tego, może wpędzić kilka nowszych smartfonów w małe kompleksy. Doceniam też jakość dźwięku oraz – w ostatecznym rozrachunku – poprawny aparat główny. Oczywiście, jeśli ten akurat nie jest zmuszany do pracy przy bardzo słabym świetle. Gesty Moto? Fajnie że są, jednak właścicielka nie używa ich zbyt często. Coś mi podpowiada, że nie tylko ona.

Przez rok pojawiły się smartfony z nieco lepszym, jaśniejszym wyświetlaczem. Te jednak często przyozdabiają notche czy inne dziurki w w obszarze roboczym ekranu. Moto G6 będzie ciekawą opcją dla „tradycjonalistów”, którzy za wszelką cenę chcą uniknąć tego typu atrakcji. Mając na uwadze bardzo atrakcyjną cenę smartfona, która kręci się między 500 a 600 złotych, mogę stwierdzić, że jest to telefon, który na pewno warto wziąć pod uwagę. W tej cenie jest to jedna z najciekawszych opcji, jakie warto wziąć pod uwagę.