Motorola One Zoom – recenzja urządzenia, które warto mieć

Motorola One Zoom – recenzja urządzenia, które warto mieć

Motorola przyzwyczaiła mnie do tego, że świetnie radzi sobie z bardzo rzetelnie wykonanymi średniakami. To wręcz standard, który można brać za pewnik. Ale Motorola, która kusi innowacyjnym, poczwórnym aparatem głównym? Brzmi ciekawie. I właśnie ta ciekawość pchnęła mnie ku recenzji Motoroli One Zoom.


Obudowa, użyte materiały, jakość wykonania

Producent zaskoczył mnie na tym polu bardzo pozytywnie. Mamy tutaj matowe szkło, które do złudzenia przypomina aluminium. Wygląda to po prostu bajecznie i nie wiem, czy nie jest to najbardziej pozytywna niespodzianka z jaką zetknąłem się w branży smartfonów w tym roku. Naprawdę, czapki z głów. Jako, że ów szkło jest matowe, można być więcej niż spokojnym o to, że zwykle pozostaje ono czyste lub w miarę czyste. To kolejna wartość dodana.

Motorola One Zoom, fot: własne

Dziwi specyficzne rozmieszczenie klawiszy funkcyjnych, jednak nie określiłbym go mianem złego. Po prostu trzeba do niego przywyknąć. Lewa ramka konstrukcji jest niezagospodarowana. Na górze – co niemal nie spotykane – znajduje się głośnik, a obok niego hybrydowy slot na dwie karty SIM. Po prawej mamy poprawnie ulokowany klawisz regulacji głośności oraz przycisk Power. Zgodnie z tradycją firmy, Power posiada poprzeczne „prążki”, dzięki czemu nawet w nocy łatwo wyczujemy, że to ten przycisk, którego szukamy.

Dolna ramka konstrukcji skrywa wejście na port ładowarki USB-C oraz port słuchawkowy 3,5 mm. No i wreszcie, wyspa na tylnej ścianie obudowy. Nie jest to typowy prostokąt, bowiem świetną robotę robią nieco obłe zagięcia. Widać, że design tego smartfona został bardzo dogłębnie przemyślany. Cieszy, że ów wyspa nieznacznie wystaje ponad bryłę konstrukcji. Na aparat główny składa się kwartet 48 Mpix (f/1.7) + 16 Mpix + 8 Mpix + 5 Mpix z 3-krotnym zoomem. Skaner odcisków palców został zintegrowany z wyświetlaczem.

Gdybym miał wypunktować producenta za jakąś cechę Motoroli One Zoom (w ujęciu obudowy) to byłoby to bardzo trudne zadanie. Smartfon wygląda po prostu zjawiskowo. Jasne, matowe szkło nieco ślizga się w dłoniach, jednak dołączony do zestawu case niweluje ten efekt wręcz wzorowo. Powiedzieć, że jest bardzo dobrze, to jak nic nie powiedzieć. Pod kątem designu Motoroli udało się otrzeć o perfekcję. Przynajmniej według mnie 😉

Ekran w Motoroli One Zoom

Tu również jest bardzo dobrze. Producent zdecydował się na pokaźną przekątną, która wynosi aż 6,4 cala. Wyświetlacz wykonany jest w formacie 19,5:9 i pracuje w rozdzielczości Full HD+. Wisienką na torcie jest to, że jest to matryca OLED. Dla fanów idealnej czerni to świetna sprawa. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na cenę tego smartfona. Jeśli One Zoom miała być pokazem siły producenta, to ten udał się po prostu wzorowo.

Motorola One Zoom, fot: własne

Doceniam też to, że firma po cichu wycofała się z wielkiej dziury w ekranie, gdzie zwykle lokuje się kamerkę selfie. W One Zoom mamy dyskretną łezkę, która przemawia do mnie o wiele bardziej. Doceniam bardzo dobre kąty, naturalne odwzorowanie barw oraz smukłe ramki. To kolejne elementy konstrukcji, które każą mi stwierdzić, że Motorola One Zoom to super-średniak, który oferuje zaskakująco wiele. O skanerze linii papilarnych, który jest teraz integralną częścią wyświetlacza opowiem Wam w dalszej części tekstu.

Akumulator

Co może dać ogniwo o pojemności 4000 mAh oraz – z założenia – energooszczędny ekran OLED? Odpowiedź jest prosta: bardzo zadowalające czasy na jednym cyklu ładowania. Precyzując, spokojnie można kręcić się między 6 a 7 godzin czasu na ekranie (SoT). Uważam, że to wynik, który większości z Was pozwoli spokojnie przetrwać półtora dnia z dala od ładowarki. Jasne, użytkownicy, którzy nieco bardziej skupiają się na grach czy usługach VOD mogą wykręcać nieco gorsze czasy, jednak jest to naturalna kolej rzeczy.

Urządzenie ładuje się całkiem szybko dzięki obecności dedykowanego trybu TurboPower. Gdyby brakowało Wam mocy, pamiętajcie, że możecie skorzystać z dwóch trybów oszczędzania energii, które odnajdziecie w ustawieniach smartfona. Polecam tam pogrzebać, bowiem w sytuacji podbramkowej te kilka narzędzi może pozwolić Wam przetrwać do momentu, gdy ładowarka nie będzie w zasięgu dłoni. Podsumowując, nie jest wybitnie, ale na pewno jest nieźle. Może nawet dobrze.

System operacyjny

Nie można napisać tu niemal nic odkrywczego. Motorola stale i niezmiennie stawia na niemal czystego Androida, który jest w coraz to mniejszym stopniu modyfikowany przez producenta. Dobrze, że tym razem firma ocaliła aplikację Moto, efektem czego mamy tu dostęp do Wyświetlacza Moto, a dzięki niemu do podglądu powiadomień czy uważnego ekranu. Obroniły się też gesty, na czele z lubianym dwukrotnym potrząśnięciem, które włącza latarkę. Używam i stale i niezmiennie polecam.

Specyfikacja techniczna prezentuje się następująco:

  • Procesor: Snapdragon 675,
  • Grafika: Adreno 612,
  • Pamięć RAM: 4 GB,
  • Pamięć na dane: 128 GB,
  • Slot na kartę microSD: tak, hybrydowy,

Trochę zdziwiło mnie to, że producent nie zdecydował się na preinstalowanie Androida 10. Od jego premiery minęło już nieco czasu. I tak, wciąż mamy tu wysłużonego, ale sprawdzonego w boju, Androida 9 Pie. Co jednak najważniejsze, telefon działa bardzo płynnie. Motka po raz kolejny doskonale spasowała soft, efektem czego trudno o choćby najmniejsze lagi czy spowolnienia. Zarówno w grach, jak i podczas pracy z wieloma aplikacjami tła. Smartfon nie jest zgodny z certyfikacją Android One, jednak spodziewałbym się całkiem niezłych czasów udostępniania aktualizacji. Czy tak będzie? Czas pokaże 🙂

Zabezpieczenia biometryczne

Jak wypada czytnik ekranowy? Powiedziałbym, że nieźle. Nie da się go nie lubić za bardzo intuicyjne ulokowanie, jednak odnoszę nieodparte wrażenie, że moduł, który nie jest stale aktywny, nie w pełni wywiązuje się ze swojej roli. Tutaj Motorola trochę przekombinowała. Czytnik aktywuje się na przykład wtedy, gdy podniesiemy telefon. Można powiedzieć, że jest on połączony z Wyświetlaczem Moto. Jeśli go dezaktywujecie, to najpierw trzeba nacisnąć na Power, a dopiero później odblokowujemy telefon wzorem naszego palca.

Motorola One Zoom, fot: własne

Uważam, że to dziwna zagrywka, która w ostatecznym rozrachunku może wydłużyć czas niezbędny do przejścia do wybranych funkcji smartfona. Liczę, że Motorola zdoła aktywować czytnik na stałe w drodze jakiejś aktualizacji. Jeśli jednak mamy włączony Wyświetlacz Moto i przyłożymy palec do czytnika, to nie trzeba czekać zbyt długo. Nie jest to technologia tak szybka, jak czytnik ulokowany na tylnej ścianie obudowy, jednak można go (nawet) polubić. Technologia odblokowywania twarzy działa w miarę dobrze. Trudno powiedzieć o niej coś więcej.

Moduły i łączność

Trochę zaskoczyło mnie to, że producent, który zasłynął między innymi z tego, że bardzo często oferował pełen slot na dwie karty SIM poszedł w nieco „okrojony” slot hybrydowy. Dla Was oznacza to po prostu tyle, że macie wybór: albo powiększycie ilość pamięci przez kartę microSD, albo zainstalujecie sobie drugą kartę SIM. Na szczęście mamy tu 128 GB miejsca na pliki, więc nie jest to sytuacja w której musimy dokonać jakiegoś dramatycznego w skutkach wyboru.

Producent jak zawsze pokazał się świetnie w ujęciu jakości pracy GPS-a. Tutaj wszystko działa naprawdę dobrze i – co ważne – dokładnie. Mamy też Bluetooth 5.0 oraz moduł NFC, który umożliwia szybkie realizowanie płatności zbliżeniowych. Podsumowując, trudno mieć do Motoroli jakieś większe pretensje. Duża ilość miejsca na dane sprawia, że nawet ten hybrydowy slot Dual SIM można znieść całkiem dobrze.

Multimedia i aparat w Motoroli One Zoom

Głośnik. Na początku myślałem, że to uwielbiana przeze mnie technologia, którą firma wdrożyła choćby w Motoroli G6. Tam głośnik ulokowany był na frontowej tafli. Dopiero po chwili zobaczyłem, że producent trochę tutaj pokombinował i przeniósł ten układ na górną ścianę konstrukcji. Paradoksalnie, wciąż można zakryć go dłonią tak samo łatwo, jak wtedy, gdy znajduje się on na dole. Zwłaszcza wtedy, gdy trzymacie telefon w orientacji poziomej, gdy na przykład gracie w gry czy oglądacie materiały VOD.

Nowe ulokowanie sprawdza się genialnie, gdy trzymamy telefon w pionie, to jego wartość dodana. Sam głośnik brzmi bardzo ładnie, określiłbym go też mianem donośnego. Z dobrym odwzorowaniem zarówno tonów niskich jak i wysokich. Melomani docenią zachowanie portu audio 3,5 mm. Za sprawą tego rozwiązania możecie wpiąć Wasze ulubione słuchawki i cieszyć się dźwiękiem „po kablu”. Podejrzewam, że dla wielu osób to wciąż spory atut.

…a aparat?

Bez chwili zawahania mogę stwierdzić, że to najlepszy aparat Motoroli w smartfonach. Tak samo – bez chwili zawahania – mogę stwierdzić, że nie jest to najlepszy układ na rynku. Mimo wszystko, widać w nim duży potencjał i nie dziwię się, jeśli wiele osób będzie oczarowanych fotkami, jakie wykręca poczwórny układ główny. Technologia Quad Pixel zwykle robi całkiem dobrą robotę i nawet w przeciętnym świetle trudno dopatrzeć się dużych przekłamań cy artefaktów.

Aplikacja foto jest bardzo prosta w obsłudze, a szczególnie powinniście docenić wirtualny przycisk, który pozwala szybko przybliżyć lub oddalić obraz. Świetna i bardzo funkcjonalna sprawa. Co ciekawe, telefon dobrze radzi sobie też w nocy. Widać na tym polu duży progres. Trzykrotny zoom zwykle zachowuje szczegółowość, ale zoom x10 powoduje już pewne spadki w jakości. Wideo? Bardzo dobre, tak po prostu. Tak samo, jak jakość fotek z kamerki selfie (25 Mpix, f/2.0).

Motorola One Zoom – podsumowanie

Zacznę od ceny. Jeśli dobrze poszukacie, to Motorolę One Zoom kupicie w cenie zbliżonej do 1700 złotych. Uważam, że w tej kwocie jest to bezapelacyjnie jedna z najlepszych opcji, jakie można obecnie odnaleźć na rynku. Nie twierdzę, że w każdym aspekcie jest to wybór najlepszy, jednak coś mi podpowiada, że jest to urządzenie niemal kompletne. A o to w tej kwocie zakupu jest po prostu trudno. Motorola zawalczyła więc nie tylko jakością, ale i ceną.

Motorola One Zoom, fot: własne

Zachwyciła mnie świetnie wykonana – choć nieco śliska – obudowa, ekran OLED oraz bardzo dobry aparat główny. Właśnie ten aparat dobrze potwierdza słowa, od których rozpocząłem to podsumowanie. To, że nie jest idealnie, nie oznacza, że nie może być bardzo dobrze. Tak po prostu. Po stronie plusów wskazałbym też baterię, donośnie grający głośnik, ocalenie portu audio oraz czystego Androida. Specyfikacja, na czele z procesorem? Tutaj również trudno do czegoś się doczepić.

Nie rozumiem decyzji producenta o preinstalowaniu ekranowego czytnika linii papilarnych, który nie jest stale aktywny. Nie wiem, czy w tym aspekcie nie lepiej byłoby nie gonić za nowoczesnością i wrzucić poczciwy, fizyczny moduł. Tym bardziej, że kto jak kto, ale Motorola ma naprawdę świetne czytniki. Podsumowując, niemal w każdym elemencie jest to smartfon, który wyróżnia się pozytywnie. Pozwala mi to z czystym sumieniem uznać go za urządzenie, które jest warte Waszej uwagi i Waszych pieniędzy. Brawo, Motko!

Plusy:

  • ekran OLED
  • bardzo dobra kultura działania,
  • mimo pewnych wątpliwości, głośnik,
  • bajeczne wykonanie obudowy,
  • w tej cenie, bardzo dobry zestaw aparatów,
  • wsparcie dla NFC,
  • wydajny akumulator,
  • portu audio 3,5 mm.

Minusy:

  • hybrydowy Dual SIM, choć to taka trochę wada na siłę,
  • skaner nie jest zły, ale to, że nie jest stale aktywny to błąd, który producent powinien szybko naprawić,
  • brak ładowania bezprzewodowego, ale „można z tym żyć”.