TP-Link, który wydaje swoje smartfony pod szyldem Neffos, wykonuje naprawdę niezłą robotę. Firma nie przesadza z marżą, a ich wieloletnie doświadczenie w dziedzinie łączności bezprzewodowej przekuwa się na bardzo niewielką ilość problemów, jakie trapią Neffosy. Czy C9 Max to budżetowiec, który warto brać pod uwagę?
Obudowa, użyte materiały, jakość wykonania
Podejrzewam, że nie zdziwię niemal nikogo z Was, gdy napiszę teraz, że rządzi stary, dobry, poczciwy plastik. W mojej opinii jest to raczej zaleta, aniżeli wada. Wolę mieć dobrej jakości tworzywo plastikowe niż przeciętne szkło, które będzie łapać zarysowania z prędkością światła. Cieszy, że w tym ujęciu moje oczekiwania zostały przez producenta spełnione wręcz z nawiązką. Nic nie trzeszczy i naprawdę trudno tutaj do czegoś się przyczepić.
Mam trochę mieszane uczucia co do czerwonej wersji kolorystycznej, jednak Wy zawsze możecie kupić smartfona w nieco bardziej stonowanym kolorze. Mimo wszystko, gdy przez pewien czas wyciągałem z kieszeni czerwoną, rzucającą się w oczy komórkę, czułem na sobie wzrok innych osób. Trochę to dziwne 😉 Rozmieszczenie portów jest bardzo standardowe i tutaj także nie spotka Was nic szokującego. Po lewej mamy przyciski regulacji głośności, górna ramka skrywa port audio, a na prawej krawędzi czeka tacka na kartę SIM oraz ulokowany na świetnej wysokości przycisk Power. Z dołu archaiczny port microUSB, ale w tej cenie można taką zagrywkę wybaczyć.
Poza intensywnym czerwonym, tylna ramka zadziwi Was jeszcze co najmniej dwa razy. Pierwszy szok, to brak skanera linii papilarnych. Nie powiem, takiej zagrywki w 2020 roku raczej się nie spodziewałem. Drugi szok, to pojedyncze oczko aparatu głównego. Od tego również już się w branży smartfonów odchodzi. Miłym akcentem jest to, że obudowa modułu fotograficznego niemal nie wystaje z bryły. To pewnego rodzaju wartość dodana, którą powinniście docenić.
Podsumowując jakość wykonania obudowy, jest dobrze. Przejrzałem telefon dokładnie przed rozpoczęciem pisania tej recenzji i okazało się, że przez dwa tygodnie nie złapał on ani jednej ryski. Tym samym, raz jeszcze muszę pochwalić plastikową obudowę urządzenia. Szkoda, że producent nie pokusił się choćby o ten nieszczęsny skaner linii papilarnych. Wiem, że za Neffosa C9 Max trzeba zapłacić tylko 350-400 złotych, no ale jakoś tak brakuje tego modułu. Tak po prostu.
Neffos C9 Max – wyświetlacz
Smartfon to sporych rozmiarów bestia. Mamy tu aż 6,09-calowy ekran, który wykonano w formacie 19,5:9 przy zachowaniu rozdzielczości 1560 x 720 pikseli. Cieszy, że Neffos dość dyskretnie podszedł do łezki, gdzie ulokowana jest kamera selfie. Wygląda ona całkiem nieźle, a dużym atutem jest brak notcha czy przesadnego kombinowania z wcięciem w ekranie. Powiedziałbym wręcz, że o notchu w tym telefonie spokojnie można zapomnieć.
Poziom jasności maksymalnej określam jako dobry z małym plusem. W słoneczne dni polecam podkręcić poziom jasności do 90-100%, bowiem czasem, gdy patrzymy na urządzenie pod słońce, widać już refleksy świetlne, które utrudniają lekturę tekstu. Cóż, nie jestem wcale zdziwiony takim obrotem spraw. Dlaczego? Tutaj raz jeszcze odsyłam Was do takiej a nie innej ceny produktu. Podsumowując jakość wyświetlacza, czwórka to dość uczciwa ocena. Przynajmniej według mnie.
Akumulator
Początkowo założyłem, że na sto procent mamy tu wielki akumulator o pojemności, która bez trudu przekracza 4000 mAh. Ostatecznie, mówimy o naprawdę sporych rozmiarów konstrukcji. Nie powiem, gdy zobaczyłem, że producent zmieścił tu tylko 3000 mAh ogniwo, byłem trochę rozczarowany. Założyłem, że – z racji dużego ekranu – z ładowarką będzie trzeba witać się co najmniej raz na dobę. Miło mi poinformować Was, że nie doceniłem tego Neffosa.
C9 Max radzi sobie na jednym cyklu ładowania całkiem nieźle. Na pewno nie rewelacyjnie, ale dobrze już jak najbardziej. Ogniwo zazwyczaj zapewniało mi czas pracy na ekranie (SoT) wynoszący jakieś 5 godzin. Gdybym znacząco ograniczył surfowanie po sieci, myślę, że zdołałbym dotrwać do 6 godzin. Takie osiągi akumulatora zwykle zapewniają cały dzień z dala od ładowarki, choć w razie czego, na przykład, gdybyście chcieli nawigować z wykorzystaniem Neffosa C9 Max na długiej trasie, lepiej ją mieć ze sobą.
System operacyjny
Urządzenie napędza Android 9 Pie, który jest lekko zmodyfikowany przez autorską nakładkę producenta, NFUI, czasem określaną też mianem Neffos UI. Powiedziałbym, że zmiany w dużej mierze ograniczają się do kosmetyki i kwestii designerskich. Mamy też dedykowaną aplikację, gdzie szybko możemy sobie zmienić motyw. Rzecz jasna, wraz z kształtem ikonek. Co ciekawe, Neffos przemycił też kilka swoich autorskich programów, na czele z poprawną w swoim działaniu, przeglądarką. Mimo wszystko, dość szybko przeprosiłem się z Chrome, która – na szczęście – jest w ramach domyślnie dostępnych programów od Google.
Neffos C9 Max – specyfikacja techniczna:
- Procesor: MediaTek Helio A22
- Pamięć RAM: 2 GB,
- Pamięć na dane: 32 GB,
- Slot na kartę microSD: tak,
- Nakładka na system operacyjny: tak, NFUI,
- System operacyjny w chwili debiutu: Android 9 Pie.
Czuję się też w obowiązku poinformować Was, że Neffos – niestety – zainstalował kilka śmieciowych gier. Nie pochwalam takiej polityki producentów i nie inaczej jest tym razem. Fajnie, że te gry można szybko usunąć, jednak będę stał na stanowisku, wedle którego czasu preinstalowania gier za użytkownika powinny już dawno odejść do lamusa. To na minus. W typowej pracy smartfon radzi sobie poprawnie. Wiadomo, że nie jest to król prędkości działania i czasem – przy wielu odpalonych aplikacjach tła – nie da się uniknąć małej zadyszki. Mimo wszystko, doceniam producenta za dobre zoptymalizowanie systemu. Dla mniej wymagających użytkowników, raczej będzie to urządzenie bezproblemowe w obsłudze.
Zabezpieczenia biometryczne
Trudno tutaj napisać co odkrywczego. Nie ma skanera linii papilarnych, więc kluczowy element „biometryki” odpada nam już na starcie. Możemy zabezpieczyć urządzenie wzorem, hasłem lub kodem PIN. Jest też technologia rozpoznawania twarzy, jednak – z racji zastosowania takich, a nie innych podzespołów – nie wymagajcie od niej cudów, bo czeka Was rozczarowanie, zwłaszcza po zmroku. Podsumowując, ustawcie sobie wzór lub hasło i to by było na tyle 😉
Moduły i łączność
Z rzeczy oczywistych, zapomnijcie o NFC. Nie ta półka cenowa. Producent reklamuje ten telefon jako urządzenie, które dobrze trzyma sygnał sieci i muszę zauważyć, że jest w tym stwierdzeniu sporo prawdy. Zarówno w ujęciu WiFi jak i łączności operatora w górach, jest całkiem dobrze. W tym aspekcie widać, że TP-Link ma wieloletnie doświadczenie z którego potrafi korzystać. Nie powiem też złego słowa o trybie głośnomówiącym. Zbieranie dźwięku – nawet gdy jesteśmy w zatłoczonym miejscu – zaskakuje pozytywnie.
Multimedia i aparat w Neffos C9 Max
Głośnik. Od niego zaczniemy. Pojedynczy, ulokowany na dolnej ramce obudowy. Nie dajcie się zwieść, bo ten drugi, bliźniaczo wyglądający niby-głośnik, to maskownica. No, ale to dość powszechna praktyka, więc wspominam o tym raczej tak dla zasady. Głośność jest niezła, nic nie trzeszczy, więc tutaj jest po prostu OK. Nie ma co liczyć na wyrzucającą z fotela warstwę audio, nie ta cena. Na słuchawkach C9 Max gra poprawnie, uważam, że w tym aspekcie raczej nie spotka Was rozczarowanie.
No i wreszcie, aparat główny. 13 Mpix i bardzo prosta aplikacja aparatu. Powiedziałbym wręcz, że apka aparatu jest zbyt prosta w działaniu. W zasadzie mamy tam tylko trzy ważne ikonki: tryb foto, wideo oraz przełączania się między kamerą główną a selfie. Jasne, są jeszcze ustawienia, jednak nie liczcie na zbyt wiele. Z jednej strony trochę mało, ale z drugiej, doceniam uczciwość producenta, który wyszedł ze słusznego założenia, by nie wdrażać funkcji, których 13-Mpix oczko aparatu nie uciągnie.
Co do samych fotek, jest OK jeśli macie dobre światło. W ciemnościach Neffos się gubi, czasem wchodzi nieco zamazany obraz, który można przyrównać do problemów z łapaniem ostrości w miejscach, gdzie światło jest rozproszone. Tym samym, liczcie się z tym, że raczej nie jest to materiał na najlepszy fotograficzny telefon w świecie low-endów. Czasem potrzeba cierpliwości i trzeba to tutaj uczciwie powiedzieć. Jak na tę cenę, czwórka z małym minusem.
Neffos C9 Max – podsumowanie
Nie powiem, mam z tym telefonem mały zgryz. Niby jest wiele dobrze wykonanych elementów. Ot, obudowa, całkiem niezły wyświetlacz czy wsparcie dla dwóch kart SIM. To zalety i trudno z tym dyskutować. Cieszy też to, że dla mniej wymagających użytkowników, system zwykle będzie działał dobrze. Mało tego, jest w nim schowanych kilka autorskich rozwiązań, które pozwolę sobie pochwalić. No i do tego dochodzi nam niezła (acz nie wybitna) bateria.
Mimo szczerych chęci, nie mogę jednak zapomnieć o wadach. Śmieciowe gry, uboga specyfikacja techniczna patrząc pod kątem graczy czy zbyt skromna w swoich możliwościach zarówno matryca główna, jak i aplikacja aparatu to rzeczy, które trzeba wypunktować. Powiedziałbym, że w przypadku tego telefonu wiele zależy od typu użytkownika końcowego. Umiem sobie wyobrazić, jak osoba starsza czy mniej wymagający użytkownik korzysta z niego i jest jak najbardziej zadowolona, naprawdę.
Paradoksalnie, umiem też dostrzec wszystkich tych, którzy liczyli na coś więcej. Wydaje mi się, że przed zakupem najlepiej przeanalizować cechy, jakich w tak niskiej cenie będziemy wymagać od smartfona. Jeśli dojdziecie do wniosku, że wystarczy Wam telefon z dużym ekranem, bo surfujecie po internecie i działacie w social-mediach, raczej będziecie zadowoleni. W każdym innym układzie… no, może być różnie 😉
Plusy:
- dobry ekran,
- wytrzymała, plastikowa obudowa,
- wsparcie dla dwóch kart SIM,
- ocalony port audio 3,5 mm to zawsze atut 🙂
- w typowym użytkowaniu, zadowalająca kultura pracy…
- …i równie zadowalająca bateria.
Minusy:
- brak skanera linii papilarnych to coś więcej niż przeoczenie,
- specyfikacja techniczna nie jest rozwojowa,
- śmieciowe aplikacje 🙁
- nieduży potencjał aplikacji aparatu głównego.