Nie kupiłbym telewizora bez Androida. Nie w 2020 roku


Stoję właśnie przed trudnym zadaniem. Muszę wybrać nowy telewizor. Nie to, że stary nie działa, ale powiedzmy, że powoli dokonuje swojego żywota. A jako, że ma już blisko 8 lat stażu, naprawa nie wchodzi w grę.


Słowem wstępu…

Nie tylko rynek smartfonów galopuje jak oszalały. Osiem lat temu… nawet już nie pamiętam, jaka wersja Androida wtedy była w obiegu. Czy to już był Android czy jeszcze słaniał się Symbian? Nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że gdybym w tamtych czasach poprosił sprzedawcę o wskazanie mi najlepsze inteligentnego telewizora, to albo zaprowadziłby mnie do działu z urządzeniami, które kosztowły ponad 10 tysięcy złotych, albo uśmiechnąłby się i zapytał o czym ja do niego rozmawiam.

Dzisiaj smart TV można kupić za mniej niż tysiąc złotych. Można odważnie stwierdzić, że sprzęt jest w zasięgu niemal każdego. Zabawa zaczyna się przy rozmiarze zbliżonym do 32 cali, a kończy w tych miejscach, gdzie portfel zaczyna klękać i wołać, aby już wrócić na ziemię. Czasem rolę portfela przejmuje partnerka lub partner 🙂 Tak czy inaczej, standardy poszły do przodu bardzo mocno. A wraz z nimi, nasze oczekiwania.

Telewizor bez smart TV to jak zakup skarpetek zamiast butów

Jakiś czas temu kupiłem swojego pierwszego chromecasta. Przyczyna była prozaiczna. Mój wiekowy Philips nie daje mi możliwości streamowania obrazu z usług VOD jakie posiadam. ISP też się niespecjalnie popisał, więc trzeba było sobie radzić. Żeby było jeszcze zabawniej, konsola, jaką mam wpiętą do swojego 32-calowego maleństwa z dostępnych w Polsce usług daje mi tylko Netflixa. Myślę, że wielu z Was już wie, co to za konsola i ze zrozumieniem kiwa głową.

Chromecast jest spoko. To fajna zabawka, która znacząco podniosła komfort życia w domu, ale zauważam, że ma ona kilka słabostek. Przede wszystkim, lagi. Gdy streamuję sobie obraz ze smartfona, przy przewijaniu ekranu przeglądarki raz za razem występują lagi. Próbowałem to obejść, ale nie udało się. Nie liczyłem na wiele po chromecaście, który kosztuje jakieś 200 złotych, ale w tym aspekcie sprzęt trochę mnie rozczarował… i w dużej mierze przyspieszył decyzję o zakupie telewizora.

Android TV, Tizen, webOS… bez znaczenia. Ma być smart

Telewizor pozwala na szereg działań z którymi te tańsze przystawki napotykają na problem. Oczywiście mam tu na myśli smartTV. Formalnie, powinienem wybrać coś od Samsunga, bowiem korzystam ze smartfona tej firmy. To się jednak może zmienić i wtedy pojawiłby się mniejszy bądź większy, ale jednak problem. Wiem więc, że zdecyduję się na czystego Androida. Podejrzewam jednak, że dla wielu osób – jak pisałem w tytule akapitu – będzie to bez znaczenia.

Zaskakujące, jak szybko zmienia się nasze postrzeganie technologii. Telefon nie jest już tylko do dzwonienia. Aparat (taki zwykły) to dla wielu osób relikt przeszłości. Oglądanie filmów czy seriali nie ma nic wspólnego z kupowaniem płyt DVD (no, chyba że dla fanów), a telewizor… no, telewizor stał się jakby monitorem klasy premium. Surfujemy z niego po internecie, a za sprawą szerokiej kompatybilności z klawiaturami Bluetooth, wpisanie adresu jest o niebo łatwiejsze niż z poziomu konsoli.

Świat galopuje, a my staramy się dopasować do tej nowej rzeczywistości razem z milionami innych osób. Jestem przekonany, że w wielu domach na całym świecie wciąż znajdują się stare, kineskopowe telewizory. Skoro ja, mając urządzenie które ma około 8 lat wiem, że będę musiał uczyć się swojego nowego smart-telewizora, to trudno mi wyobrazić sobie, jak wszyscy ci, którzy kiedyś wreszcie sprzedają „telewizor z tyłkiem” dopasują się do nowej rzeczywistości. Coraz trudniej nie zostawać z tyłu. I coraz trudniej na to wszystko zarobić 😉