OnePlus 6 – „zabójca flagowców” jeszcze nigdy nie był tak dobry (recenzja)

OnePlus 6 – „zabójca flagowców” jeszcze nigdy nie był tak dobry (recenzja)

Najnowsze urządzenie z logo OnePlus obiecuje wiele. Wydaje się, że największą kontrowersją obarczone było przejście z metalowej obudowy na bryłę, która bazuje na szkle. Myliłby się jednak każdy, kto stwierdziłby, że to główna cecha rozpoznawcza szóstego OnePlus’a. Zmian jest sporo. I w zdecydowanej większości są to zmiany in plus. 


Obudowa, użyte materiały, jakość wykonania

Na początku wypada zwrócić uwagę na jedną rzecz, która może Wam umknąć. Otóż OnePlus jako jedna z niewielu firm daje Wam wybór, czy nabyć urządzenie z obudową matową czy błyszczącą. To świetna sprawa, bowiem rozwiązuje ona jeden z dłuższych sporów, jaki przetacza się przez branżę mobilną od wielu lat. I tak, możecie kupić przysłowiowy „lusterkofon”, ale też nic nie stoi na przeszkodzie ku temu, aby zadowolić się stonowaną bryłą o mniejszej podatności na odbijanie światła. Świetna sprawa.

Sama zaś obudowa – co wielu może zdziwić – wykonana jest ze szkła. Po kilku generacjach swoich flagowców OnePlus wycofał się z metalowej bryły. Moim zdaniem, to dobra decyzja. Urządzenie wygląda jakoś tak bardziej dostojnie, a zarazem nowocześnie względem zeszłorocznego OnePlus’a 5. Producent dołącza także do zestawu case’a, który ma zapewnić nieco wyższy próg bezpieczeństwa urządzenia.

Bardzo podoba mi się natomiast rozmieszczenie poszczególnych portów i klawiszy funkcyjnych. Jest ono intuicyjne i przemyślane. Na lewej ramce macie klawisz regulacji głośności oraz slot na dwie karty SIM. Górna krawędź telefonu pozostała niezagospodarowana, a na prawej krawędzi odnajdziecie niezbyt często spotykany w świecie smartfonów z Androidem suwak aktywowania trybu cichego. Pozornie jest to zwykły bajer, jednak zaręczam, że po kilku dniach docenicie tę funkcjonalność. Poniżej suwaka odnajdziemy klawisz Power.

Dolna krawędź obudowy skrywa donośny, acz (niestety) pojedynczy głośnik, wejście na port ładowarki w standardzie USB-C oraz port słuchawkowy audio. Cieszy, że OnePlus znalazł się w gronie tradycjonalistów, którzy zdecydowali się zachować wejście słuchawkowe. Nie wymusza to kompromisów, szukania przejściówek czy przestawiania się na słuchawki bezprzewodowe.

OnePlus 6 /Fot: własne

Obudowa aparatu głównego ulokowana jest w środkowej części obudowy. Jak możecie zobaczyć na zdjęciach, aparat nieco wystaje ponad bryłę, jednak doprawdy trudno mówić tu o tym, aby ten moduł zagospodarowany był źle. Z miejsca mogę wymienić szereg urządzeń, przy których obudowa aparatu OnePlus’a to rozwiązanie wręcz wzorowe. Poniżej odnajdziemy dwutonową diodę doświetlającą, wklęsły, jakby odrobinę zatopiony w obudowie skaner oraz logo producenta.

Podsumowując ten rozdział recenzji, naprawdę trudno doszukiwać się jakichś słabostek. Mimo pokaźnych gabarytów telefon leży w dłoni pewnie. Owszem, szkło ma pewne tendencje do ślizgania i palcowania się, jednak załączony do zestawu case szybko niweluje te zjawiska. Rozmieszczenie klawiszy funkcyjnych jest więcej niż dobre, a skaner – o którym będzie szerzej w dalszej części materiału – ulokowany jest wzorowo.

Ekran

OnePlus 6 podąża za tegoroczną modą i wzorem wielu innych urządzeń, oferuje notch’a, czyli tak zwaną wcinkę w ekranie. Wyświetlacz został wykonany w technologii OPTIC AMOLED i oferuje nam przekątną 6,28 cala. W zgodzie z rynkowymi trendami, jest to wyświetlacz w formacie 19:9, który pracuje w rozdzielczości Full HD+. Nie zabrakło też warstwy ochronnej Gorilla Glass piątej generacji.

Ekran zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Urządzenie oferuje wręcz bajeczne możliwości regulowania poziomu jasności, nie powiem też złego słowa na kąty oraz na czytelność, gdy patrzymy na prezentowane treści pod słońce. Widać, że w tym ujęciu producent naprawdę się przyłożył i jest to moduł, który spokojnie może ścigać się z większością rozwiązań od konkurencji.

OnePlus 6 /Fot: własne

Budujące, że notch’a możemy wyłączyć. Musimy w tym celu wejść do ustawień i już po krótkiej chwili ten jakże kontrowersyjny element może zniknąć. Jako, że jest to matryca z rodziny AMOLED, czerń jest wzorowa, a dodatkowo możemy płynnie sterować nasyceniem kolorów, wybierając przy tym między kilkoma schematami barwowymi, które odnajdziemy w ustawieniach. Ekran zasługuje na dużą pochwałę.

Bateria w OnePlus 6

Producent zdecydował się na ogniwo o pojemności 3300 mAh, które wspiera standard szybkiego ładowania Fast Charging. Trzeba tu dodać, że szybkie ładowanie naprawdę oznacza szybkie. Smartfon ładuje się do 100% w mniej niż półtora godziny. To zdecydowanie dobry wynik, który docenicie chociażby wtedy, gdy musicie szybko wyjść z domu.

Wracając jednak do samego ogniwa, jest zdecydowanie dobrze. Zwykle na łączności mieszanej udawało mi się osiągnąć SoT (czas na ekranie) wynoszący nawet i 6 godzin. Naturalnie, rozładujecie urządzenie nieco szybciej, jeśli będziecie akurat skazani na LTE, jednak w ostatecznym rozrachunku trudno nie stwierdzić, że akumulator w połączeniu z oprogramowaniem producenta przekuwa się na dobre wyniki na jednym cyklu ładowania.

System i wydajność

Urządzenie pracuje pod kontrolą Androida 8.1 Oreo, który został zmodyfikowany o autorską nakładkę producenta o nazwie Oxygen OS. Nakładka od OnePlus’a to w pewnym sensie paradoks. Jednocześnie nie zmienia ona zbyt wiele w samym wyglądzie urządzenia, menu i ustawieniach, jednak pod maską producent przemycił wiele świetnych funkcji, na czele z rozbudowanymi gestami. 

Podejrzewam, że najwięcej frajdy da Wam tak zwany DoubleTap, czyli podwójne szybkie tapnięcie w wygaszony ekran, który wtenczas się dla Was aktywuje. Mając na uwadze pokaźny rozmiar ekranu, jest to spore ułatwienie, które na pewno docenicie. Możemy również odwrócić urządzenie aby szybko wyciszyć połączenie przychodzące, istnieje też możliwość sterowania muzyką z wykorzystaniem rysowania po ekranie prostych gestów – świetna sprawa.

Pozostając w klimatach rysowania, możemy też przypisać poszczególne gesty do rysowanych na ekranie liter: O, V, S, M oraz W. Ot, przykładowo pod „M” może to być otwarcie aplikacji Mapy, żeby było łatwo zapamiętać. Najważniejsze, że gesty działają naprawdę świetnie. Nie jestem zwolennikiem stosowania ich w nadmiernej ilości, bo łatwo się wtenczas pogubić, ale na OnePlus’ie 6 chyba mógłbym się przemóc 😉

Zwracam też Waszą uwagę na topową specyfikację techniczną urządzenia:

  • Procesor: Snapdragon 845,
  • Układ graficzny: Adreno 630,
  • 6 lub 8 GB RAM,
  • 64/128/256 GB pamięci na pliki użytkownika,
  • pełnoprawny slot DualSIM,
  • Bluetooth 5.0,
  • WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2,4 & 5 GHz.

Mimo, że w moje dłonie wpadła wersja wyposażona „tylko” w 6 GB RAM i 64 GB na pliki, nie mogę powiedzieć złego słowa na wydajność. Urządzenie bardzo ładnie zaprezentowało się zarówno w benchmarkach, jak i – co ważniejsze – w typowym, codziennym użytkowaniu. Pogracie nawet w najbardziej zaawansowane graficznie tytuły i nie ma tu mowy o żadnych kompromisach czy klatkowaniu.

Jeśli założyć, że starszy OnePlus 5 był bardzo szybki, to jego następca działa z prędkością błyskawicy. W zasadzie to nie udało mi się spowolnić urządzenia nawet przy wielu aktywnych aplikacjach tła i szybkim przełączaniu się między zasobożernymi tytułami. To chyba najlepsza z możliwych opinii o telefonie. Móc stwierdzić, że działa wzorowo. I OnePlus 6 tak właśnie sobie radzi. Brawo!

Zabezpieczenia biometryczne

Producent postanowił przedstawić własną wersję odblokowywania smartfona z wykorzystaniem naszej twarzy. Trzeba zauważyć, że w dobrych warunkach oświetleniowych nie można temu rozwiązaniu zarzucić dosłownie nic. Działa błyskawicznie i cechuje się przy tym dużą skutecznością. Nieco gorzej sprawy wyglądają w gorszym świetle bądź po zmroku, kiedy nagle okazuje się, że cała procedura może się nieco wydłużyć.

I właśnie wtedy z odsieczą przychodzi niezastąpiony skaner linii papilarnych, który – w kwestii biometryki – jeszcze długo będzie grał pierwsze skrzypce. Umiejscowienie jest świetne: moduł znajduje się wręcz idealnie pod naszym palcem. Dodatkowo, w proste trafienie w czytnik pomaga jego wklęsła obudowa. Palec wędruje tam po prostu instynktownie. I tutaj – już bez względu na warunki oświetleniowe – cała procedura dzieje się błyskawicznie.

Podsumowując, funkcje biometryczne zostały dograne na naprawdę dobrym poziomie, jednak po kilku dniach zabawy z funkcją odblokowywania smartfona z wykorzystaniem twarzy przestawiłem się na skaner. Być może wynika to z mojego trybu życia, bo często kładę się nad ranem, kiedy większość z Was zapewne smacznie śpi, jednak fakt pozostaje faktem. Po zmroku pierwszym wyborem zawsze był dla mnie skaner linii papilarnych.

Multimedia i aparat

Trzeba rozpocząć od głośnika. Jest „tylko” dobrze. Już Wam tłumaczę, dlaczego. Chodzi naturalnie o to, że producent zdecydował się na pojedynczy moduł głośnika, który na dodatek ulokowany jest na dolnej ścianie smartfona. Owszem, dźwięk jest więcej niż dobrej jakości, jednak gdy gracie w gry, trzymając Wasz telefon w orientacji poziomej, po prostu łatwo go stłamsić. Przed premierą urządzenia miałem nadzieję na to, że firma zdecyduje się na układ stereofoniczny, który po prostu zniwelowałby ten problem. Tak się – niestety – nie stało.

OnePlus 6 /Fot: własne

Wypada natomiast bardzo mocno pochwalić jakość brzmienia na słuchawkach. Dźwięk jest czysty, nasycony, z wyraźnie zaakcentowanym podbiciem. Tutaj widać, że stary, poczciwy port słuchawkowy robi wręcz wzorową robotę. Na plus także możliwość dopasowania ustawień dźwięku w podmenu Tuner Audio. Możecie tam m.in. ręcznie ustawić equalizer. Szczególnie polecam Wam zainteresować się trybem „Ogólna poprawka jakości”, który daje całkiem niezłe efekty.

No i wreszcie, pora na garść słów o aparatach, w które producent wyposażył urządzenie. Już teraz mogę dopowiedzieć, że będą to w zdecydowanej większości pochwały i superlatywy, jednak rozpocznijmy od krótkiego omówienia specyfikacji technicznej aparatów:

  • Aparat główny: 16 Mpx ze światłem F/1,7 + teleobiektyw 20 Mpx ze światłem F/2.0
  • Kamera selfie: 16 Mpx ze światłem F/2.0.

Bardzo podoba mi się aplikacja aparatu. Jest ona przyjazna i pozornie niezbyt rozbudowana, jednak – tak samo, jak ma to miejsce w ujęciu Oxygen OS – jeśli dokładnie poszukacie, odnajdziecie szereg świetnych funkcji. Nawigacja między trzema kartami (wideo, zdjęcie, portret) odbywa się poprzez przesunięcie palcem od lewej do prawej bądź prawej do lewej. Przeciągnięcie palcem od dołu do góry wywoła dalsze menu, gdzie możecie znaleźć szereg trybów. W górnym prawym rogu macie natomiast ikonkę z ustawieniami zaawansowanymi, gdzie także warto zajrzeć.

W aplikacji aparatu można też płynnie przełączać się między poszczególnymi formatami zdjęć (do wyboru 4:3, 19:9 i 1:1), możemy także włączyć bądź wyłączyć HDR-a oraz manipulować naszą diodą doświetlającą. Funkcji jest sporo i należy zauważyć, że zwykle są to narzędzia, które dla wielu z Was mogą okazać się być użyteczne. Cieszy też obecność Google Lens, czyli pewnego rodzaju rzeczywistości rozszerzonej, jednak trzeba tu uczciwie zauważyć, że wyniki wyszukiwań często są… niezadowalające 😉

Pora na krótkie omówienie zdjęć. O ile o OnePlus 5 nie powiedziałbym, że wykonuje zdjęcia na poziomie zeszłorocznych flagowców, o tyle w przypadku nowszej wersji „zabójcy flagowców”, takie słowa są już o wiele bardziej zasadne. Zdjęcia generowane w ciągu dnia są bajeczne, śliczne i wzorowo nasycone. Świetną robotę robi też cyfrowy zoom, który potrafi wygenerować niesamowite ujęcia.

W nocy jest to poziom po prostu dobry. Szumów jest stosunkowo niewiele, jednak wypada uczciwie zauważyć, że są na rynku smartfony, które radzą sobie z fotografią nocną lepiej. Jestem jednak więcej niż zadowolony z potencjału aparatów w tym urządzeniu. Ostatecznie, telefon kosztuje nieco ponad dwa tysiące złotych, a nie trzy czy cztery tysiące i ta różnica w końcu musi gdzieś wypłynąć.

Wideo zdecydowanie na plus. Cieszy obecność pokaźnej ilości rozdzielczości. Rozpoczynając od 720p, przez 1080p przy 60 klatkach na sekundę, a na świetnym 4K w 60 FPSach kończąc. Podejrzewam, że docenicie też zwolnione tempo w 240 klatkach przy rozdzielczości 1080p lub przy 480 klatkach w rozdzielczości HD. Na plus także rozbudowany tryb PRO.

Kamera typu selfie pokazała się z dobrej strony. Coś mi mówi, że wielu z Was polubi też selfiaki wykonywane w formacie 19:9. Jest w nich coś, co sprawia, że aż chce się strzelić kolejną fotkę z wykorzystaniem frontowej kamerki. W ostatecznym rozrachunku, aparat także sprawdził się dobrze. Może i do tych najlepszych jeszcze nieco brakuje, ale na pewno nie powinniście narzekać.

Moduły i łączność

Smartfon nie sprawi Wam przykrej niespodzianki. Jakość rozmów jest po prostu bardzo dobra. Wypada też pochwalić pełnoprawny slot na dwie karty SIM. Podczas moich testów nie zaobserwowałem też żadnych problemów z płynnym przełączaniem się między łącznością dwóch operatorów. GPS łapie fix’a szybko, a sama nawigacja wiernie odwzorowuje przebyte przez nas trasy. Nie zabrakło też wsparcia dla NFC.

Szkoda, że producent nie daje możliwości rozbudowy urządzenia o zewnętrzną kartę pamięci. Wydaje się, że warto rozglądać się za urządzeniem ze 128 GB miejsca na pliki, żeby tego miejsca za jakiś czas Wam po prostu nie zabrakło. Dziwi też decyzja o braku wsparcia dla ładowania indykcyjnego, jednak – w mojej opinii – jest to niezbyt duży brak. Zwłaszcza, że szybkie ładowanie jest naprawdę szybkie.

OnePlus 6 – jak wypada w podsumowaniu

Chciałoby się napisać krótko: telefon jest świetny i warto go kupić. I na dobrą sprawę, mógłbym tak zrobić. Jestem Wam jednak winien nieco szerszą argumentację, która przyświeca takiemu werdyktowi. Nie ma co się oszukiwać, że kluczowa jest cena, a dokładniej relacja ceny do jakości, która jest wręcz wzorowa. Nie wiem, czy odnajdziecie na rynku więcej niż 3-5 smartfonów, które w tym ujęciu dają więcej.

OnePlus 6 czaruje świetnym wyświetlaczem, notch’em którego na szczęście można sobie wyłączyć w ustawieniach oraz naprawdę niezłym zestawem aparatów. Sądzę, że na Waszych twarzach nie pojawi się teraz zdziwienie, jeśli napiszę, że telefon działa wzorowo właściwie niemal zawsze, prawda? Ostatecznie, to cecha producenta, którą z powodzeniem rozwijał od kilku dobrych lat.

OnePlus 6 /Fot: własne

Nie powinniście też narzekać na łączność. No, może czasem ktoś z żalem westchnie do slotu kart SD, jednak wiele wersji urządzenia daje Wam tutaj spory wybór. Co ważne, firma nie życzy sobie kroci za kolejne wersje urządzenia, które różnią się ilością miejsca na Wasze dane. To zdecydowanie dobra wiadomość.

Wad natomiast, jak na lekarstwo. Wypunktuję w zasadzie tylko pojedynczy głośnik, brak wsparcia dla ładowania indukcyjnego oraz przywołany w powyższym akapicie brak wsparcia dla kart SD. Te dwie ostatnie wady nie miały jednak dla mnie zbyt dużego znaczenia w codziennym użytkowaniu.

Podsumowując, jest to świetne i świetnie wycenione urządzenie, które najpewniej dla wielu z Was może okazać się być prawdziwym zabójcą flagowców. 

Plusy/minusy

+ świetna, rewelacyjna, bliska wzorowej, kultura pracy

+ bardzo mocna specyfikacja techniczna,

+ wiele wersji urządzenia, wliczając w to zarówno matową i połyskującą obudowę, jak i sporo wersji pod kątem pamięci RAM i miejsca na Wasze pliki,

+ naprawdę dobry (choć nie najlepszy) aparat,

+ świetny skaner linii papilarnych,

+ pełnoprawny slot DualSIM,

+ łączność NFC,

+ bardzo dobry wyświetlacz wykorzystujący technologię OPTIC AMOLED,

+ bliska wzorowej relacja ceny do jakości

 

 

– tylko pojedynczy głośnik,

– brak wsparcia dla slotu kart SD,

– brak wsparcia dla ładowania indukcyjnego.

zdjęcie główne: OnePlus 6 /Fot: własne