Branża mobilna co pewien czas zaskakuje kolejnymi nowościami, które z kolei dość szybko weryfikuje rynek. Świetnie widać to na przykładzie składanych telefonów, którym wystarczył ledwie rok, by przejść sporą przemianę.
Słowem wstępu…
Każda technologia i niemal każdy przedmiot stworzony przez człowieka z czasem został ulepszony. Schemat sprawdza się od stuleci i nic nie wskazuje na to, aby coś na tym polu miało ulec zmianie. Jeśli komuś wydawało się, że kłam tej teorii mogą zadać składane smartfony, to już dzisiaj wiemy, że nie ma co liczyć na taki bieg wydarzeń. Warto jednak zauważyć, skąd te urządzenia startowały, by znaleźć się w tym miejscu, w którym są w 2020 roku.
Pierwotnie wiele firm wyobrażało sobie „składaka” jako pewnego rodzaju hybrydę tabletu z komórką. Składały się one jak książka, znacząco zwiększając powierzchnię roboczą. Nie da się nie dostrzec, że takie konstrukcje wyglądały przepięknie, jednak – jak pokazała praktyka – ich żywotność była daleka od ideału. Wystarczy tu tylko wspomnieć, że jeden z globalnych graczy musiał wstrzymać się z promocją, by naprędce eliminować niedociągnięcia, jakie pojawiły się w toku produkcji.
Trend wyznacza…Motorola
Wcale nie tak dawno temu pisałem Wam o tym, że składak od Motoroli przekonuje mnie najbardziej. Jest to w pewnym sensie telefon z klapką na miarę XXI wieku. Kompaktowy po złożeniu, funkcjonalny po otwarciu konstrukcji. Wydaje mi się, że gdybym na dziś dzień szukał dla siebie składanego smartfonu, to na pewno ta Motka byłaby w pewnym sensie wzorem, który miałbym przed oczyma w chwili zakupu. Taaak, w czasie, gdy wykładałbym na stół zniewalającą kwotę zbliżoną do siedmiu tysięcy złotych.
Inni producenci dostrzegli pozytywny odbiór składanej Motoroli i zaczęli przedstawiać swoje propozycje. Pierwszy, Samsung. Wczoraj poznaliśmy nowego „składaka” rodem z Korei Południowej. Jego model działania jest bardzo podobny do tego, co zaproponowała Motorola, a jednocześnie dość odległy od tego, co sam producent próbował forsować w 2019 roku. Widać więc dość wyraźnie, że ten młody rynek nabiera dynamiki i zmienia się bardzo szybko.
Wydaje mi się, że kwestią czasu jest odpowiedź Huawei, być może także i innych producentów, jak LG i Apple. Te firmy zapewne już teraz mają technologię, która umożliwiłaby im wprowadzenie takiego smartfona na rynek. Pojawia się jednak kluczowe pytanie: czy już teraz, w 2020 roku, warto się na tym polu angażować. Ceny są niebotycznie wysokie, a taki telefon jeszcze przez pewien czas pozostanie raczej ciekawostką, a nie pierwszym wyborem użytkowników.
„Składaki” VS 5G
Wydaje mi się, że za stosunkowo niedużą popularność składanych smartfonów odpowiada nie tylko cena – choć ta ma gigantyczne znaczenie – ale i dokonująca się właśnie rewolucja 5G. Zobaczcie. W jednej dłoni możecie mieć składany smartfon, a w drugiej zwykły telefon, który będzie oferował super-szybką łączność, która wnosi zarówno branżę GSM jak i smart home na zupełnie nowy poziom w rozwoju. Co byście wybrali?
Ja w ciemno zdecydowałbym się na urządzenie z modemem 5G. Także przez wzgląd na to, że nawet u nas, w Polsce, ta sieć nie jest już takim technologicznym Yeti, którego niby nikt nie widział, ale ktoś tam o nim słyszał. Operatorzy już teraz testują łączność 5G w wybranych miastach. Nie będę zdziwiony, jeśli za rok będzie to nowy standard w największych aglomeracjach miejskich w kraju. Nawet najlepszy składany smartfon blednie przy możliwościach 5G.
Jasne, wydaje mi się, że na rynku jest miejsce na takie urządzenia, jednak jeszcze przez pewien czas będą one raczej egzotyczną ciekawostką. Chyba, że ich cena zacznie bardzo szybko topnieć. Coś mi jednak podpowiada, że raczej się na to nie zanosi. Przynajmniej nie w 2020 roku.