Właśnie pożegnałem smartfon z Windowsem


Era mobilnych okienek miała w branży smartfonów dość długą przeszłość. Zaczęło się od Windowsa Mobile, później był Windows Phone, aż wreszcie dostaliśmy Windowsa 10. Wspólnym mianownikiem wszystkich tych wersji zdaje się być to, że żadna z nich nigdy nie zdominowała rynku. A szkoda.


Słowem wstępu…

Kilka lat temu, w erze Windows Phone siódmej i ósmej generacji, doszedłem do wniosku, że jest to najlepsza platforma dla osób starszych. Bez chwili zawahania przeniosłem na smartfony z linii Lumia niemal całą rodzinę. I wiecie co? Miałem rację. Duże, poręczne kwadraty i interfejs na kształt „ścieżki” przewijanej od góry do dołu, to była rzecz, której nawet największy przeciwnik technologii nie był w stanie zepsuć.

Naukę rozpocząłem od postaw, a następnie, po krótkim wprowadzeniu, starałem się raczej ograniczać swoją pomoc, zachęcając posiadaczy urządzeń do poradzenia sobie samodzielnie. Bywało różnie, jednak przez kilka dobrych lat smartfony z logo Nokia Lumia znajdowały się zarówno w kieszeniach, jak i w torebkach kilku osób z mojej rodziny. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że zarówno diagnoza, jak i polecony produkt były dobre.

Świat poszedł do przodu, a Microsoft, z sobie znanych względów, powoli wygasił tę platformę. Wraz z pierwszymi problemami, które dosięgły aplikacje do obsługi mediów społecznościowych, musiałem przygotować moich „Windowsiarzy” na nową rzeczywistość. Z oczywistych względów, które można streścić do kryterium cenowego, wybór padł na smartfony z logo Androida. A zaledwie kilka dni temu, z okazji świąt, ostatni działający na Windowsie telefon został zastąpiony przez urządzenie z logo zielonego robota.

Hello, Moto!

Jeśli macie w swoim kręgu znajomych kilka starszych osób, które pilnie potrzebują korepetycji ze świata nowoczesnych technologii, to dam Wam świetną radę: kupujcie im smartfony tego samego producenta. Lata doświadczeń nauczyły mnie, że w ten sposób wystarczy dobrze wyszkolić jedną taką osobę, aby ta mogła po swojemu wytłumaczyć innym wszystkie zawiłości. Czasem nie wiedziałem, w czym leży problem i właśnie takie podejście do tematu umożliwiło mi jego szybką diagnostykę i zrozumienie.

Muszę też tutaj nadmienić, że najwyraźniej mam w sobie jakiś talent pedagogiczny, bowiem o wybór docelowego urządzenia jestem już pytany nie tylko przez bliskich, ale i znajomych, a nawet znajomych znajomych. Fajnie jest móc komuś pomóc, doradzić, jednak z drugiej strony jest to zadanie odpowiedzialne, które wiąże się z czyimiś wyborami i decyzjami. Tak czy inaczej, po krótkiej analizie rynku, zdecydowałem, że godnym następcą serii Lumia będą urządzenia z logo Motoroli.

W chwili obecnej na chodzie jest Motorola Moto G5, Motka G6, E5 i dwie Motorole E5 Plus. Trochę to trwało, jednak dobra specyfikacja techniczna smartfonów oraz ich wzorowa wydajność utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest to bardzo dobry wybór nie tylko dla seniora. O ile sięgam pamięcią, moja chrześnica rok temu także dostała ode mnie telefon tego producenta. To jednak trochę inna para kaloszy, bowiem osoby w tym wieku radzą sobie z technologią po prostu machinalnie, w lot wykonując jakieś skomplikowane polecenia.

Czy było warto?

Zdecydowanie. Urządzenia na Windowsie długo biły Androida na głowę w kwestii komfortu pracy dla osób starszych. Nie ukrywam, że gdyby nie wycofanie wsparcia technicznego przez Microsoft, to decyzja o zmianie najpewniej jeszcze by nie zapadła. No, ale skoro ktoś w Redmond postanowił zagrać w taki sposób, to trzeba było znaleźć nowe, nieco lepsze rozwiązanie. Sami wiecie, że najgorsze, co może być, to niekompatybilny z kluczowymi aplikacjami, smartfon.

Motorola wyróżnia się nie tylko sensowną specyfikacją techniczną, ale też czystym Androidem. Funkcji dostępnych pod maską nie jest zbyt dużo, ale dla osób, które chcą po prostu wejść na social media, czasem wrzucić jakieś zdjęcia, sprawdzić maila czy zadzwonić lub zrobić dobrej jakości zdjęcie, będzie jak znalazł. Nieźle wypada też bateria. Z niemal każdą nowszą Motorolą miałem okazję spędzić trochę czasu „w testach” i wiedziałem czego można się spodziewać. Cieszy, ze po roku, ogniwo wciąż trzyma się dobrze.

Muszę Was tutaj zapewnić, że ten wpis nie powstał we współpracy z Motorolą. Generalnie, nie powstał przy współpracy z nikim 😉 Po prostu jestem zadowolonym klientem. Klientem, który docenił, że jest taka firma, która potrafi wycenić swój produkt atrakcyjnie, zwłaszcza w odniesieniu do jego możliwości technicznych. Jasne, jest jeszcze kilku takich producentów, jednak u mnie najlepiej sprawdziła się właśnie Motka. Mam nadzieję, że i Wam uda się odnaleźć jakiś złoty środek, który pomoże Wam pchnąć Waszych rodziców czy dziadków w XXI wiek 🙂